Koniec małżeństwa Ludwika VII króla Francji i Eleonory księżnej Akwitanii był coraz bardziej wyraźnie widoczny. Król był tak poruszony swoimi doświadczeniami podczas wyprawy krzyżowej, że spędzał jeszcze więcej godzin na modlitwie, a także ostrzygł głowę i ogolił brodę jak ksiądz. Zdegustowana Eleonory komentowała, że „poślubiła mnicha, a nie króla”. Nie spał już z nią, chociaż biorąc pod uwagę niechęć średniowiecznych chrześcijan do fizycznej miłości, jest mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek spędzał dużo czasu w jej łóżku. Prawdopodobnie to było powodem, dla którego urodziła mu tylko jedno dziecko. W międzyczasie kontynuowali podróż drogą lądową do domu, mając dość morskich podróży i jechali zasmuceni na północ przez Włochy.
Atmosfera musiała być napięta do granic możliwości. Ludwik miał obsesję na punkcie ich pokrewieństwa, które Eleonora tak mocno uwypukliła w czasie ich pobytu w Antiochii. Nawet podczas wojny w Szampanii św. Bernard z Clairvaux zapytał wprost, dlaczego król z takim wyjątkowym pobłażaniem traktuje pokrewieństwo Rudolfa I hrabiego Vermandois i jego żony Eleonory z Szampanii, podczas gdy Ludwik i Eleonora byli kuzynami czwartego stopnia. Przy czym Rudolf był i jego żona byli dużo bliżej spokrewnieni, jego żona była jego bratanicą. Co więcej, papież ostatecznie zaakceptował prośbę Rudolfa i uznał unieważnienie małżeństwa. Ponieważ król zawsze był najdelikatniejszego sumienia i nie był pozbawiony skrupułów, dręczyło go poczucie winy. Jego udrękę pogłębił fakt, że pomimo wszystkich ich kłótni wciąż był namiętnie zakochany w Eleonorze.
Nieszczęśliwa para królewska 9 października 1149 r. dotarła do Tusculum, gdzie aktualnie rezydował dwór papieski, po ucieczce z Rzymu, zagrożonego przez wojska cesarskie w trakcie wciąż trwającego konfliktu papieża z cesarza. Jak donosi kronikarz Jana z Salisbury papież Eugeniusz III przywitał ich ciepło. Ludwik skorzystał z okazji, by wyznać swoje wątpliwości co do ważności swojego małżeństwa. Papież powiedział mu, aby je zignorował, zapomniał słowa pokrewieństwo; jeśli to konieczne, Kościół może zapewnić dyspensę. Kronikarz zauważył, że pomimo skrupułów król kochał Eleonorę niemal dziecinną miłością. Zauważył również, że jeden z powierników Ludwika - prawdopodobnie Teodoryk Galeran - nieustannie próbował zatruć umysł królowej. Eugeniusz III bardzo starał się pogodzić parę. Zmusił ich do spania razem, osobiście prowadząc ich do pokoju gościnnego wyposażonego we wspaniałe jedwabne zasłony, ale tylko z jednym łóżkiem. Ten surowy papież - pierwotnie mnich cysterski - był oczywiście poruszony ich sytuacją. Kiedy wyszli, papież nie mógł powstrzymać łez, ponieważ pobłogosławił ich i Francję. Zapewne był również wdzięczy za oddanie sprawie Kościoła Świętego – walki z muzułmanami w Ziemi Świętej.
Eleonora i Ludwik wyjechali do Rzymu. Tutaj zostali przyjęci i zwiedzili Wieczne Miasto w asyście kardynałów, których w tym celu wysłał papież. Po czym ruszyli dalej przez Alpy, przez Jurę i aby końcu dotrzeć do Paryża w listopadzie 1149 r. Nie było ich przez dwa lata i sześć miesięcy. Regent Suger opat Saint-Denis, który wyjechał naprzeciw parze królewskiej, spotkał się z nimi w Auxerre, gdzie przekazał swemu panu królestwo.
Ludwik VII Młodszy i Eleonora akwitańska wraz z ich córkami Marią z Szampanii i Alicją francuską
Królewskie małżeństwo nie zostało uzdrowione mimo spotkania z papieżem Eugeniuszem III. Suger, który wciąż miał duży wpływ na Ludwika, starał się je uratować. Uważał przedłużenie rządów dynastii Kapetyngów nad całą Francją za wolę Boga i obawiał się rozwodu, który oznaczałby utratę Akwitanii. Latem 1150 r. Eleonora urodziła swoje drugie dziecko - nie spadkobiercę, ale drugą córkę Alicję, której narodziny nie poprawiły i tak już trudnej sytuacji, i nie pogodziły pary królewskiej. W styczniu 1151 r. zmarł opat Suger. Według angielskiego kronikarza, kiedy Ludwik i Eleonora wrócili do Francji, zaczęli się kłócić o wszystko. To właśnie teraz obraziła się z powodu przyzwyczajeń króla i zaczęła narzekać, że wyszła za mąż za mnicha. Bez wątpienia Ludwik był bardziej pobożny niż kiedykolwiek. Znowu odbył pielgrzymkę pokutną do Vitry-le-Brulé, sadząc drzewa cyprysowe, które przywiózł z Ziemi Świętej. Nadal korzystał z rad ludzi, którzy byli wrogami królowej, w tym Teodoryka Galerana. Prawdopodobnie atrakcyjna, młoda i nowoczesna Eleonora nie kochała lodowatego króla. Można się posłużyć opisami współczesnych kronikarzy, aby dostrzec wyraźne różnice między małżonkami. Stefan z Paryża tak oto opisywał króla Ludwika VII:
"Był tak pobożny, tak sprawiedliwy, katolicki i łaskawy, że gdybyś miał ujrzeć prostotę jego zachowania i ubioru, pomyślałbyś - wcześniej go nie znając - że to nie król, a zakonnik."
Odo z Deuil opat Saint-Denis, który wspólnie z królem brał udział w krucjacie do Ziemi Świętej, zapisał, że promieniowała z niego wiara jak z wielkiego ojca Kościoła. Oddajmy jeszcze głos angielskiemu kronikarzowi Walterowi Map, który zapisał słowa króla Ludwika VII na temat bogactw władców:
"twój pan, król Anglii, któremu niczego nie brakuje, posiada ludzi, konie, złoto, jedwab, kosztowności, owoce, zwierzynę i wszystko inne. My we Francji mamy tylko chleb i wino, i wesołość."
Natomiast wychowała się na akwitańskim dworze, gdzie nie było surowego wychowania religijnego, otoczona wesołym dworem książęcym pełnym pieśni trubadurskich.
Eleonora akwitańska
Na razie jednak król był zbyt zajęty feudalnym sporem, by martwić się o swoje małżeństwo. Znalazł się w stanie wojny z jednym z najgroźniejszych francuskich wasali – Godfrydem V Plantagenetem, hrabią Andegawenii i Maine. Spór dotyczył złego traktowanie przez Godfryda Rigauda Berlaia, barona Montreuil-Bellay niedaleko Saumur. Rigaud był najbardziej niesfornym wasalem hrabiego, który nieustannie niszczył jego ziemie. Niestety był także seneszalem Ludwika VII w Poitou. Kiedy król wyruszył na krucjątę, hrabia rozpoczął oblężenie Montreuil-Bellay, które miało trwać trzy lata. Gdy tylko Ludwik wrócił, Rigaud zwrócił się do niego o pomoc, ale dopiero wtedy, gdy Godfryd w końcu zaatakował i spalił Montreuil-Bellay, skuł w kajdany barona Rigauda jak zwykłego przestępcę, król interweniował. Wyjechał do Arques w Normandii, która należała do syna hrabiego, i splądrował Sées. Wkrótce król uświadomił sobie, że stoi w obliczu niebezpiecznych i zaradnych przeciwników. Bernard z Clairvaux wkroczył, a Godfryd i Ludwik zgodzili się na arbitraż. W związku z tym hrabia i jego syn, Henryk FitzEmpress, wyruszyli do Paryża zabierając ze sobą nieszczęsnego Rigauda, wciąż zakutego w łańcuchy.
Dotarli do Paryża w sierpniu 1151 r. Henryk złożył hołd ze swojego nowo otrzymanego księstwa Normandii, a Ludwik przyjął go, uznając go za księcia. Natomiast w sprawie Rigauda doszło do dużej awantury. Bernard z Clairvaux ekskomunikował hrabiego za to, że zaatakował Rigauda, podczas gdy król był na krucjacie i przez to złamał „rozejm Boży”. Przy czym łaskawie zaoferował zwolnienie klątwy, jeśli Godfryd natychmiast uwolni Rigauda. Ku zdziwieniu świętego hrabia odmówił, mówiąc, że ma nadzieję, że Bóg nie wybaczy mu, jeśli uwięzienie Rigauda było grzechem. Bernard przepowiedział szybki i zły koniec dla człowieka, który może wypowiadać takie bluźnierstwa. W końcu Godfryd stał się bardziej rozsądny i po tym, jak jego syn zgodził się przekazać większość Vexin (na granicy z Normandią), i obie strony zgodziły się na porozumienie pokojowe.
Wydaje się, że Eleonora była pod dużym wrażeniem tych dwóch przybyłych gości. Godfryd był przystojnym mężczyzną (jego drugi przydomek oprócz Plantageneta brzmiał „Przystojny” lub „Piękny”) i dzięki swoim włością był prawie tak potężny jak Ludwik. Ożenił się z Matyldą, wdową po cesarzu Henryku V oraz córką i spadkobierczynią Henryka I króla Anglii. Jej kuzyn Stefan z Blois przejął tron, ale jej zwolenników było wielu i istniała spora szansa, że jej i Godfryda syn pewnego dnia zostanie królem. Gerald z Walii twierdzi, że Godfryd dopuścił się z królową Eleonorą cudzołóstwa ale większość kronikarzy zgadza się z Wilhelmem z Newburgha, że bardziej pociągał ją syn Godfryda, Henryk. Wilhelm z Newburgh uważa, że królowa pragnęła małżeństwa z młodym księciem ze względu na podobieństwo charakterów, co jest całkiem możliwe. Fakt, że Henryk był jedenaście lat młodszy, ale to nie miało znaczenia. Jego ojciec był jedenaście lat młodszy od jego matki Matyldy. Tym bardziej, że teraz Ludwik stawał się coraz trudniejszy, a Eleonora musiała codziennie przewidywać koniec swojego małżeństwa. Rzeczywiście, w świetle tego, co wydarzyło się później, jest bardziej niż prawdopodobne, że doszła do jakiegoś potajemnego porozumienia z Henrykiem.
Niemniej jednak jest prawie pewne, że przez cały okres trwania małżeństwa była wierna Ludwikowi. Być może jej reputacja ucierpiała z powodu spekulacji na temat tak pięknej kobiety - spekulacji powierzchownie potwierdzonej przez jej ubrania i żarty. Tym bardziej, że wychowała się na akwitańskim dworze książęcym w Poitiers, gdzie panowały dość luźniejsze obyczaje, co jednak nie oznacza, że panowała tam jakaś rozwiązłość. Wystarczy sobie przypomnieć dość rubaszne, a czasami dość wulgarne i prostackie pieśni jej dziadka Wilhelm IX Trubadur, księcia Akwitanii (polecam kilka postów o tej postaci zamieszczonych 12 i 15 lutego 2020 r.), aby zrozumieć, że zachowanie Eleonory nie odbiegało w żaden sposób od innych dam żyjących na południu Francji w tzw. oskytańskiej (prowansalskiej) strefie kultury.
Papierkiem lakmusowym, który zakończył jej małżeństwo, był św. Bernard z Clairvaux. Rzeczywiście, jego klątwa „zabiła” Godfryda w ciągu kilku dni. W czasie drogi powrotnej do Andegawenii było gorąco i po drodze hrabia popływał w małym strumieniu, który wpadał do Loary. Niestety tej samej nocy ogarnęła go gorączka, a trzy dni później, 7 września, zmarł. Wszyscy musieli pamiętać o przepowiedni świętego. Teraz, gdy opat Suger nie żył, nie można było się oprzeć wpływom Bernarda na króla Ludwika.
Święty Bernard z Clairvaux jest dość zagadkową postacią. Jego świętość jest niezaprzeczalna. Jego koncepcja Boga była rewolucyjna pod względem człowieczeństwa i miłości, a on zainspirował tysiące ludzi, którzy poszli za nim w jedną z najbardziej surowych form życia wspólnotowego, jakie kiedykolwiek wymyślono. Mógł być zaskakująco miły dla tych, którzy nie podzielali jego poglądów i potępiali prześladowania Żydów. Z drugiej strony często wykazywał brak miłości, jak w przypadku zniszczenia Piotra Abelarda. Był bezwzględny w realizacji tego, co uważał za wolę Boga, co interpretował z całkowitą pewnością. Niemal na pewno to Bernard z Clairvaux zakończył małżeństwo Eleonory i Ludwika.
Co ciekawe, święty nigdy nie pozbył się podejrzeń co do Eleonory. Kontrast między królem a królową był oczywisty dla wszystkich – zdewociały król Ludwik otoczony mnichami i frywolna „bezmyślna” pośród trubadurów królowa Eleonora. Taka kobieta była jak najbardziej nieodpowiednią małżonką dla namaszczonego przez Boga monarchy, który miał misję ratowania dusz. Ponadto i co najważniejsze dla monarchii Kapetyngów istotne było, aby Ludwik miał syna i spadkobiercę, który mógłby zostać koronowany na króla, aby zapewnić sukcesję po śmierci ojca. Tym bardziej, że współcześni byli świadkami tego jak po śmierci Henryka I króla Anglii, jego państwo pozbawione męskiego, który mógł przedłużyć ciągłość rodu, pogrążyło się w wojnie domowej i walkach między Matyldą a Stefanem z Blois. Podobnie jak opat Suger,
Bernard z Clairvaux uważał, że Bożym celem było, aby dynastia Kapetyngów przetrwała i zatriumfowała, ale w przeciwieństwie do Sugera nie miał skrupułów, i był gotów poświęcić posag królowej. Ani też, cokolwiek by powiedział papież, nie miałby zastrzeżeń do manipulowania prawem kanonicznym w celu uzyskania unieważnienia małżeństwa. W średniowieczu unieważnienia były wydawane tak swobodnie, że stanowiły milczący system rozwodów. Jak widać, pokrewieństwo było przydatnym pretekstem.
Oczywistym było, że Ludwik straci Akwitanię, jeśli porzuci swoją żonę. Dlatego też, trzymał ją jako swoją małżonkę, a ona była niezwykle popularna ze swoimi niesfornymi baronami, na których mogła polegać, by walczyli za nią przeciwko królowi Francji. Mógł oskarżyć ją o cudzołóstwo i skonfiskować jej ziemie, ale cudzołóstwo królowej było zdradą i pociągało za sobą karę śmierci, a po takiej zniewadze Akwitania nie byłaby do utrzymania. Część historyków uważają, że wielkie księstwo stanowiło potencjalną pętlę wokół szyi Ludwika, ponieważ król nie miał ani ludzi, ani pieniędzy, aby nim rządzić. Próba utrzymania porządku w Akwitanii wyczerpałaby Kapetyngów, opartych jedynie o zasoby pochodzące z jej królewskiej domeny w Ile de France, która nie była w całości jeszcze spacyfikowana. Z tego też powodu wcześniej czy później Ludwik byłby uwikłany w wyczerpującą wojnę z wasalami swojej żony. Na poparcie tego poglądu należy przyznać, że z trudem rządził Ile de France i nie wydaje się, aby uzyskał znaczące dochody z Akwitanii. Z drugiej strony od 1137 r. Ludwik i Akwitańczycy żyli razem spokojnie, a rezygnacja z księstwa mogłaby zwiększyć potęgę jakiegoś nieprzewidzianego dotąd wroga - jak się rzeczywiście okazało w przyszłości. Byłaby to kapitulacja, która mogłaby na zawsze zatrzymać postęp monarchii kapetyńskiej.
Wreszcie Ludwik zdecydował się unieważnić związek z Eleonorą, bez względu na ryzyko i poniesione koszty. Można się domyślać, że król był targany długimi i bolesnymi wewnętrznymi przemyśleniami, chociaż z pełną odpowiedzialnością można podejrzewać, że istniała przy tym silna presja ze strony św. Bernarda. Prawdopodobnie tym, co ostatecznie skłoniło króla do podjęcia decyzji, był brak męskiego spadkobiercy.
Ostatnie wspólne przedsięwzięcie pary królewskiej rozpoczęło się po wyjeździe z Paryża hrabiego Godfryda i jego syna księcia Henryka. We wrześniu Ludwik i Eleonora wyruszyli w dalszą drogę przez Akwitanię w towarzystwie imponującego orszaku biskupów i baronów, w tym arcybiskupa Bordeaux, a także niechcianego Teodoryka Galerana. Święta Bożego Narodzenia spędzili w Limoges, a Ofiarowanie Pańskie w Saint-Jean d’Angély. Oczywiste jest, że zarówno Eleonora, jak i Ludwik oczekiwali separacji w niedalekiej przyszłości, ponieważ w miarę postępu tej sprawy francuscy seneszelowie i kasztelanowie byli zastępowani przez Akwitańczyków. Po czym para królewska wróciła na ziemie królewskie, do Beaugency.
Zamek w Beaugency
Tutaj zwołano synod duchowieństwa francuskiego. Zebrali się 11 marca 1152 r. pod przewodnictwem Hugona de Toucy arcybiskupa Sens, prymasa Francji. 21 marca małżeństwo króla Ludwika i królowej Eleonory zostało uznane za nieważne, ponieważ byli kuzynami trzeciego stopnia. Mówi się, że unieważnienie zostało serdecznie przyjęte przez św. Bernarda, ale niektórzy kronikarze podają, że papież Eugeniusz III próbował temu zapobiec. Niewiarygodne źródła sugerują, że królowa została oskarżona o cudzołóstwo, ale jest prawie pewne, że jest to nieprawda.
Opactwo w Beaugency
Postępowanie przed synodem zostało oczywiście wcześniej starannie uzgodnione za zgodą obu stron. Oczywiste jest, że Eleonora była mocno zaniepokojona rozwodem ale nie próbowała kwestionować unieważnienia małżeństwa, mimo że musiała zostawić pod opieką króla ich dwie małe córki. W zamian Eleonora uzyskała restytucję wszystkich swoich dziedzicznych ziem, w tym Poitiers, Saintonge, Marche, Angoumois, Perigord, Owernii, Limousin, Bordelais, Agenois oraz Gaskonii, a Ludwik VII który wcześniej przyjął tytuł księcia Akwitanii teraz zrzekł się tego tytułu i przywrócił go Eleonorze.
Już po tym wszystkim Eleonora szybko opuściła Beaugency i udała się do Poitiers. Po raz kolejny stawała się bajeczną dziedziczką fortuny książąt Akwitanii. W Blois hrabia Tybald V Dobry - syn starego wroga Ludwika w wojnie szampańskiej - tak bardzo nalegał na ślub, że musiała uciekać nocą, płynąc barką wzdłuż Loary do Tours. Tutaj dowiedziała się, że siedemnastoletni Godfryd VI andegaweński, młodszy brat Henryka księcia Normandii, zaczaił się na nią z zasadzką na jej przeprawę przez rzekę Creuse w Port-de-Piles, bez wątpienia z zamiarem zmuszenia ją do ślubu. Jednak księżna podróżując mało uczęszczaną drogą, w końcu dotarła do Poitiers i jej pałacu Maubergeon. Rozpoczął się nowy etap życia Eleonory akwitańskiej, który zaważył na dalszych losach i wzajemnych relacjach między Akwitanią, Francją i Anglią.
Mapa Francji w 1154 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz