niedziela, 24 kwietnia 2022

Bitwa pod Oryninem 28 września 1618 r

 Tatarzy budziaccy pod dowództwem Kantymira Murzy Krwawego Miecza, którzy najechali państwo polsko-litewskie w okresie od maja do lipca 1618 r. stanowili zaledwie straż przednią znacznie liczniejszych wojsk, które pod dowództwem kałgi sułtana Dewleta Gireja, brata chana krymskiego Dżanibeka Gireja, przygotowywały się do napaści na kresy wschodnie Rzeczypospolitej. Sam chan krymski Dżanibek Girej nie brał udziału w tych walkach, gdyż w tym czasie wspierał sułtana tureckiego w jego wojnie z Persją. Chan krymski nękając kresy wschodnie domagał się należnych mu sum pieniędzy i podarków od Rzeczpospolitej. Hetman wielki koronny i wojewoda kijowski Stanisław Żółkiewski otrzymał wówczas nawet fałszywą informację o śmierci chana w Persji, z czego przedwcześnie się ucieszył. Słusznie jednak myślał, że bez zmiany władcy krymskiego nie dojdzie do porozumienia z Tatarami. Jednocześnie do granic zbliżały się wojska tureckie pod dowództwem Iskendera Paszy. 



Stanisław Żółkiewski, hetman wielki koronny

 

Wiedząc o tym Polacy skoncentrowali na Ukrainie dość dużą ilość wojsk kwarcianych oraz pospolitego ruszenia i oddziałów prywatnych magnatów kresowych. Zebrały się one w obozie pod Oryninem, niedaleko Kamieńca Podolskiego. Łącznie około 20 tysięcy żołnierzy mogło się z powodzeniem przeciwstawić wszystkim wojskom chana. Niestety nie było zgody między nimi. Magnaci polscy przybyli ze swoimi wojskami na miejsce zbiórki i nie chcieli słuchać rozkazów ani hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego, ani hetmana polnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego, którzy w tymże roku otrzymali swoje buławy hetmańskie. 

 

Pod Oryninem zamiast jednego obozu, pojawiły sie trzy: hetmański w centrum (5130 żołnierzy), magnacki po prawej (5200 żołnierzy): książąt Zasławskich, książąt Zbaraskich, Lubomirskich oraz po lewej 4480 żołnierzy Zamoyskich, Tarnowskich, książąt Ostrogskich i Kozaków. Łącznie 14810 żołnierzy. Ponadto nikt nie przeprowadził rozpoznania sił wroga. 

 

W tym czasie zaczęła się również zbierać orda. Najpierw 20 września granicę przekroczył Kantymir Murza Krwawy Miecz z około 5 tysiącami ordyńców, który po przeprawieniu się przez Prut skierował się ku Dniestrowi pod Orynin, gdzie skoncentrowane były polskie wojska. Następnie wtargnął na Pokucie i zjawił się pod Oryninem kałga sułtan Dewlet Girej prowadząc około 10 tysięcy Tatarów krymskich. 28 września polskie obozy zostały zaatakowane przez wszystkie wojska tatarskie, które hetman wielki koronny przesadnie oszacował na 60 000 jazdy, gdyż każdy Tatar miał po kilka koni. W rzeczywistości siły nieprzyjaciela liczyły około 15 000. 

 

 

Około godziny 15:00 Tatarzy z marszu uderzyli na najsłabszy punkt polskich stanowisk, czyli na obóz wojewody podolskiego Tomasza Zamoyskiego, który znalazł się w poważnych opałach. W obozie tym, oprócz jego 1200 własnych żołnierzy, znajdowali się ludzie nieobecnego tutaj kasztelana krakowskiego Janusza księcia Ostrogskiego, dowodzeni przez kasztelana żarnowskiego Jana Gratusa Tarnowskiego oraz 400-osobowy oddział dziadka Tomasza Zamoyskiego, kasztelana sandomierskiego Stanisława Tarnowskiego. Tatarzy kilkakrotnie ponawiali atak i tylko ogień z dział i rusznic piechoty Tomasza Zamoyskiego powstrzymywał wroga. W sumie obrońcy odparli dziewięć szturmów. Położenie obrońców stało się jednak naprawdę groźne, kiedy pod wieczór ze znacznie już większymi siłami uderzył na nich kałga sułtan Dewlet Girej. 

 

Ale zrażony do krewnego hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski, patrzył na to spokojnie i rzekł: „Niech się młokos nauczy słuchać starego hetmana, a potem dowodzić”. Pozostali magnaci zachowali całkowitą bierność, obserwując tylko z daleka przebieg tego starcia i nie podejmując nawet próby wyprowadzenia swoich oddziałów z umocnionych obozów i stoczenia otwartej bitwy. Wojewodę podolskiego Tomasza Zamoyskiego od niechybnej klęski uratowali Janusz Paweł książę Ostrogski i koniuszy koronny Krzysztof książę Zbaraski, przysyłając mu na pomoc kilkuset świetnie wyszkolonych i wyposażonych strzelców. Ci nieliczni piechurzy skutecznie powstrzymali wielotysięczne oddziały tatarskie. Spóźniony oddział kilkudziesięciu husarzy Janusza księcia Poryckiego, zmierzający w stronę obozów został rozbity, a sam dowódca wzięty do niewoli. Później i sam hetman wielki koronny podesłał wojewodzie podolskiemu dwie chorągwie husarskie bez kopii, ale nastąpiło to w chwili, kiedy Tatarzy rozpoczęli odwrót i jednostki hetmańskie były zbyteczne. 

 

Następnego dnia po ataku wojska polskie ustawiły się zwarcie do bitwy pod dowództwem Stanisława Żółkiewskiego, ale okazało się, że nocą Tatarzy, unikając bitwy, ominęli stanowiska wojsk polskich i rozjechali się po polskich ziemiach zgarniając wiele tysięcy jasyru i plądrując województwa: podolskie, ruskie, wołyńskie i bracławskie. Najazd objął miejscowości: Jampol, Ossowce, Ostropole, Manacyn, Czarny Ostrów, Bazylia, Krzemieniec, Zbaraż, Niemierów, okolice Konstantynowa pod Dubnem, Płoskirów, Międzyboże, Sieniawa, Gródek, Satanów i Beresteczko.  

Magnaci zamiast jednak ruszyć za Tatarami w pościg, przez kilka dni siedzieli bezczynnie w obozie. Zgromadziwszy pod Oryninem kilkanaście tysięcy żołnierzy, zarówno hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski, jak i skłóceni z nim magnaci kresowi, na których również spada odpowiedzialność za tę haniebną kampanię, dopuścili w rezultacie do tego, że po zakończeniu swojego łupieżczego procederu nieprzyjaciel wycofał się Czarnym Szlakiem około 7 października przez Cudnów, Czartoryję, Kodnię, Pawołocz i Białą Cerkiew.  



Chanat Krymski i ordy przednie oraz kresy wschodnie Rzeczypospolitej

 


W efekcie najazdu tatarskiego najbardziej ucierpiały majątki książąt Zbaraskich, Sieniawskich, książąt Ostrogskich, książąt Zasławskich i książąt Wiśniowieckich. 11 października 1618 r. rozgoryczony takim obrotem sprawy Krzysztof książę Zbaraski napisał list do kasztelana kaliskiego Rafała Leszczyńskiego, którym czytamy:  

 

„Mnie Jampol, Ożochowce, wsi po tamtej stronie Krzemieńca w popiół obrócili, chłopy, szkapy cum omni generatione wybrali, nie zostało mi jedno kilka wiosek, caetera pustki. Co się zaś dzieje na krajnie [Ukrainie], bo środkiem majętności moich i brata mego pośli, do tego czasu wiadomości nie mam z wielkim podziwieniem moim. Pan hetman do jakiegoś Żabińca poszedł mil 4 od Baru, tam posła od hospodara i od Skinder baszy przyjmować ma, który już poszedł z nadzieją fałszywego pokoju jako i sami przestrzegają. Jest tam przy nim JMP starosta sandomierski z ludźmi swoimi i moich dwanaścieset człowieka zostało. Jam tu swoich wołyńskich sług i piechoty nie mógł utrzymać i mnie już było trudno consiliis się bawić, gdzie res privata wszystka zginęła, raczej mi przyszło łatać te ostatki, niż móc ratować czeladź, którzy tak zostali jako na koniach siedzieli, żon, dzieci, majętności postradawszy. Bym ja był do tego przeklętego obozu nie chodził, mniej bym miał szkody, a więcej bym mógł sprawić, ale fata volentem ducunt, nollentem trahunt”. 




Krzysztof książę Zbaraski


 

Stanisław Żółkiewski w liście z 4 listopada 1618 r. do sekretarza wielkiego koronnego Jakuba Zadzika wyjaśnił powody, dla których nie zdecydował się na ściganie Tatarów: 

 

“byśmy byli choć na kilka strzelania z łuku od obozu, od strzelby i piechoty odeszli, za godzinę byłoby po nas. Wielgością swoją ogarnęliby nas byli z czoła, z tyłu, z boków, rozerwaliby nas skądkolwiek i pożyłby nas był nieprzyjaciel. Bo czego i teraz Gałga pokuszał się, żeby jedno z tyłu mógł nas wziąć”. 

 

Wobec ogromnej przewagi sił nieprzyjacielskich, hetman nie mógł wydać bitwy Tatarom. Z powodu braku rozpoznania siły tatarskie szacowano na około 60 tysięcy, a w rzeczywistości liczyły około 15 tysięcy (!). Po bitwie Krzysztof książę Zbaraski i inni rozgłaszali złośliwie o Oryninie: “venimus, vidimus non vicimus”. 

 

 

Kompromitująca zarówno dla Stanisława Żółkiewskiego, jak i dla jego wojsk bitwa pod Oryninem ściągnęła na niego krytykę i potępienie. Znaczna część anonimowych pism atakujących i szkalujących hetmana wielkiego koronnego powstała w najbliższym otoczeniu książąt Zbaraskich. Niektóre z tych pism były ich własnego autorstwa. Te bezpardonowe ataki na Stanisława Żółkiewskiego tylko utwierdziły go w jego niechęci do książąt Zbaraskich. Od 22 stycznia do 5 marca 1619 r. odbywał się kolejny sejm, na którym inspirowana i prowadzona przez krajczego wielkiego koronnego Jerzego księcia Zbaraskiego i jego młodszego brata koniuszego koronnego Krzysztofa księcia Zbaraskiego opozycja znowu wytoczyła zarzuty pod adresem Stanisława Żółkiewskiego. Hetman wielki koronny ponownie musiał się tłumaczyć ze swojej bezczynności pod Oryninem. Rozgoryczony, zaproponował nawet gotowość złożenia buławy. Był to jednak jedynie pusty gest z jego strony, gdyż zarówno król Zygmunt III Waza, jak i senatorowie regaliści wystąpili z gorącą obroną jego zasług i dokonań. Postawy Stanisława Żółkiewskiego bronił arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Wawrzyniec Gembicki, kładąc nacisk na roztropność hetmana w przewidywaniu następstw swoich działań. Skutki bowiem przegranej bitwy byłyby fatalne dla państwa polsko-litewskiego. Nie tylko Tatarom klęska otworzyłaby drogę do wnętrza państwa polsko-litewskiego, ale również ciągnącemu z nad Dunaju Iskanderowi Paszy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz