czwartek, 13 lipca 2023

Jan Zbigniew Ossoliński, wojewoda sandomierski

Jan Zbigniew Ossoliński herbu Topór urodził się 3 września 1555 r. jako syn Hieronima (Jarosza) Ossolińskiego i Katarzyny ze Zborowskich, córki Marcina, kasztelana krakowskiego, i rodzonej siostry Samuela, późniejszego banity oraz Piotra - wojewody krakowskiego, Jana - kasztelana gnieźnieńskiego, Andrzeja -  marszałka nadwornego króla Henryka Walezego i Krzysztofa -podczaszego koronnego. Poprzez swoją ciotkę Krystynę ze Zborowskich Chodkiewiczową był kuzynem hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza, a poprzez ciotkę Barbarę ze Zborowskich Stadnicką był kuzynem Stanisława Stadnickiego Diabła z Łańcuta.


Jan Zbigniew wychowywał się w rodzinie jednego z czołowych przywódców kalwinistów polskich i do takich też należy zaliczyć rodzinę jego matki - ród Zborowskich. Jak przystało na przedstawiciela polskiej magnaterii, został wysłany w podróż po Europie, która trwała sześć lat. Odwiedził wówczas Strasburg, Heidelberg, Paryż, Mediolan, Weronę i Padwę. Po powrocie w 1577 r. mianowany został sekretarzem króla Stefana Batorego. Pełniąc tę funkcję był wysyłany przez władcę na sejmiki, a w 1578 r. posłował na dwór elektora-margrabiego brandenburskiego Jana Jerzego Hohenzollerna celem negocjacji pożyczki gotówkowej niezbędnej na wojnę inflancką z Państwem Moskiewskim.




Jan Zbigniew Ossoliński, kolejno kasztelan małogoski, kasztelan żarnowski, wojewoda podlaski i wojewoda sandomierski, magnat


W 1583 r. w Sielcu Jan Zbigniew Ossoliński poślubił Jadwigę Sienieńską, córkę Jana, przywódcy braci polskich zwanych arianami, późniejszego założyciela szkół ariańskich w Rakowie oraz Anny z Lanckorońskich. Jego teść był kolejno kasztelanem żarnowskim (1568–1584), kasztelanem lwowskim (1585–1588) by na końcu zostać  wojewodą podolskim (1588–1597). Bracia jego żony, Jakub i Krzysztof, znani byli przez długie lata jako wybitni obrońcy interesów dysydentów, współwyznawcy i opiekunowie braci polskich. Jakub Sienieński, właściciel Rakowa, aż po lata 30. XVII w. posłował na sejmy z sejmiku opatowskiego w województwie sandomierskim reprezentując skrajnie opozycyjne stanowisko wobec polityki dworu króla Zygmunta III Wazy. Dlatego też, należy przypuszczać, że jeszcze w tym okresie Nasz bohater był wyznawcą kalwinizmu, choć należy podkreślić, że małżeństwa mieszane pod względem wyznaniowym nie należały jeszcze wówczas do rzadkości. Kontakty Ossolińskiego z arianami nie zakończyły się nawet po śmierci Jadwigi a ze szwagrami utrzymywał stały kontakt korespondencyjny. Ponadto w 1615 r. w Krakowie wydał swojego najstarszego syna Krzysztofa za Zofię Cikowską, córkę Stanisława, podkomorzego krakowskiego, znanego działacza wspólnoty braci polskich.


Dlatego też, nie wiemy kiedy dokładnie Jan Zbigniew przeszedł na katolicyzm, ale należy przypuszczać, że nastąpiło to nie wcześniej niż po śmierci jego ojca, stronnika kalwinizmu w Rzeczypospolitej, który zmarł przed 30 stycznia 1576 r i został pochowany w Goźlicach w zborze kalwińskim (1559–1620), który aktualnie jest kościołem katolickim pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Do dziś zachował się w nim renesansowy nagrobek Hieronima Ossolińskiego, ojca Jana Zbigniewa. Podczas wojny moskiewskiej Nasz bohater wystawił własny poczet i walczył pod Połockiem, Wielkimi Łukami, Zawołoczem i Pskowem.


Jan Zbigniew Ossoliński karierę polityczną rozpoczął u boku kanclerza wielkiego koronnego i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, spowinowaconego z nim przez pierwszą żonę Zamoyskiego Annę Ossolińską, córkę Jana, brata stryjecznego Hieronima, ojca bohatera tego postu. Jednak konflikt kanclerza wielkiego koronnego z Samuelem Zborowskim, wujem Jana Zbigniewa, i jego stracenie oddaliły go od potężnego magnata. W 1585 r. sąd sejmowy skazał na banicję również drugiego z wujów, Krzysztofa Zborowskiego. W 1585 r. Ossoliński był posłem na sejm walny z województwa sandomierskiego i jako siostrzeniec Zborowskich dał się poznać w izbie poselskiej jako zapalczywy przeciwnik dotychczasowych swoich protektorów: króla i kanclerza wielkiego koronnego. Był to chyba jedyny w długiej karierze politycznej Ossolińskiego moment, kiedy dał się on ponieść pasji. Wówczas to 28 lutego 1585 r. część posłów w tym Mikołaj Kazimirski, Jan Zbigniew Ossoliński, Stanisław Ostroróg, Stanisław Sędziwoj Czarnkowski, Prokop Pękosławski i Jan Herbut z Bruchnala zgłosili protestację. Mowa Jana Zbigniewa Ossolińskiego tak wzburzyła Stefana Batorego, że zerwał się on ponoć do szabli. Poseł sandomierski ponoć powiedział do króla:


"Krzysztof Zborowski, powinny mój, nie dozwalał tu nikomu tej sprawy odprawować, a iż tak rozumiemy, iż to jest causa civilis [sprawa cywilna], przeto cokolwiek się tu działo, działo się nie na swym miejscu; nie ma to być według prawa ważne, a z tym do braci [posłów] odchodzim"

I nie może to dziwić, gdyż król przyczynił się do wydania wyroku śmierci na wuju Naszego bohatera, Samuelu Zborowskim a drugiego skazano na banicję.

Wtórował mu poseł Mikołaj Kazimirski, który zarzucił królowi, że ten samowolnie nadwyrężył swobody szlacheckie przez lekceważenie dawnych praw, zwłaszcza przywileju mielnickiego wydanego przez króla Aleksandra Jagiellończyka w 1501 r. oraz zmarnował czas sejmu walnego na sprawę, która leży według niego w gestiach innego sądu.

Król wściekły na przemowy posłów broniących sprawy Zborowskich zamierzał ich ukarać z powodu ich bezprawnego wejścia na salę obrad senatu. Od tego pomysłu króla odciągnął arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski i sędzia kaliski Świętosław Orzelski.


 W tym miejscu warto wspomnieć o historii Samuela Zborowskiego, który został pojmany w Piekarach nad Szreniawą koło Proszowic na rozkaz Jana Zamoyskiego jako starosty krakowskiego, dysponującego władzą sądowniczą, w tym prawem do wydawania wyroków egzekucji. Uczyniono to jednak w domu szlacheckim, dworze jego siostrzenicy a zarazem siostry ciotecznej Jana Zbigniewa Ossolińskiego, Elżbiety ze Stadnickich Włodkowej, córki Barbary ze Zborowskich Stadnickiej i Stanisława Mateusza Stadnickiego, co już było złamaniem prawa. Wykonawcami rozkazu byli wojewodzic bełski Stanisław Żółkiewski i podstarości krakowski Wacław Urowiecki. Na nic zdały się protesty możnowładców, interwencje deputowanych szlachty województwa krakowskiego, którzy jeszcze w dniu 19 maja 1584 r. żądali od kanclerza wielkiego koronnego, aby sprawę Samuela Zborowskiego przekazał do decyzji sejmu walnego. Bez rezultatu - Jan Zamoyski podjął decyzję za wcześniejszym werbalnym przyzwoleniem króla Stefana Batorego, który wyraził się o Zborowskim: Canis mortuus non mordet, czyli Nieżywy pies nie gryzie. Ścięty na podstawie wyroku z przed 10 lat, co wywołało tym większy sprzeciw, że w tym czasie Samuel Zborowski walczył w szeregach wojsk królewskich przeciwko Państwu Moskiewskiemu w Inflantach i wówczas nikomu nie przeszkadzała jego banicja (!). Przed śmiercią nie dopuszczono do skazańca duchownego jego wyznania - był kalwinistą. Został ścięty na dziedzińcu zamku wawelskiego 26 maja 1584 r. na oczach swojego siostrzeńca Jana Zbigniewa Ossolińskiego, co na pewno musiało na nim wywrzeć ogromne wrażenie i odcisnąć piętno na jego psychice. Był to jawny gwałt na wolności szlacheckiej i przejaw pychy Jana Zamoyskiego, który czuł się jako "wicekról". Prawdą jest, że główny winowajca, czyli brat skazanego, Krzysztof Zborowski uniknął kary, mimo tego że to on był głową całego spisku na życie króla i kanclerza wielkiego koronnego, o ile taki miał miejsce. Zaś Samuel był tylko jednym z członków tego sprzysiężenia, który nie musiał o wszystkim wiedzieć. 




Jan Zamoyski idący obwieścić wyrok śmierci Samuela Zborowskiego, obraz mistrza Jana Matejki


Jan Zbigniew Ossoliński stanął po stronie swoich wujów i nie może też dziwić fakt, że po śmierci króla Stefana Batorego opowiedział się, podobnie jak ród Zborowskich, za kandydaturą arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, wspierając ją do momentu porażki pod Byczyną. Wówczas wycofał się z działalności politycznej do swego majątku w Klimontowie do momentu utrwalenia się władzy nowego króla Zygmunta III Wazy i wystąpił w 1592 r. jako jego gorący zwolennik. Wejście do obozu prokrólewskiego bardzo szybko zaczęło przynosić profity. Bowiem już w 1592 r. Jan Zbigniew Ossoliński otrzymał jurgielt w wysokości 500 złotych zapisany na mytach ruskich, w 1593 r. urząd podkomorzego sandomierskiego i dzierżawę wsi Łaszki, w 1598 r. zapis 300 złotych na cłach koronnych i jurgielt 500 złotych na ekonomii samborskiej. 


Na przeszkodzie między królem a nim stał jednak potężny i wpływowy kanclerz wielki koronny a zarazem hetman wielki koronny Jan Zamoyski, skutecznie uniemożliwiając mu wpływ na młodego króla. Dlatego też, Jan Zbigniew Ossoliński musiał sprytnie lawirować między królem a kanclerzem wielkim koronnym. Z tego też powodu na sejmie walnym z 1597 r. z jednej strony atakował Jana Zamoyskiego a z drugiej składał postulaty wobec Zygmunta III. W 1601 r., mimo że był przeciwnikiem polityki Zamoyskiego na obszarze księstw naddunajskich, wygłosił na jego cześć mowę pochwalną za jego kampanię wołoską, kiedy to na tronie mołdawskim i wołoskim udało się osadzić polofilskich Mohyłów.


Po podziale majątku między braćmi w 1584 r., jako najmłodszy z braci, wówczas 29-letni, otrzymał niezbyt wartościową schedę, otrzymał drugą część Ossolina – dwór, folwark i części lub połowy na Dziewkowie, Wilkowicach, Zakrzowie, Pęchowie, Nawodzicach – majątki były zadłużone po ojcu. Jednak z biegiem lat, wykorzystując kłopoty finansowe braci, wykupił od nich resztę dziedzicznych ziem, skupiając w swym ręku wszystkie ziemie rodowe Ossolińskich. Od 1593 r. Jan Zbigniew Ossoliński był starostą czerskim, nowokorczyńskim i stopnickim.


Prawdopodobnie  w  1594 r. Jan Zbigniew ożenił się powtórnie z Anna z Firlejów, córką Jana, marszałka wielkiego koronnego, przywódcy różnowierców polskich w dobie pierwszej elekcji, który najpierw był wyznawcą Lutra, a następnie Kalwina. Należy wątpić czy była ona wyznania kalwińskiego, gdyż po śmierci ojca jej matka Zofia z Dzików Firlejowa, jako młoda jeszcze wdowa, wyszła powtórnie za mąż za Floriana Zebrzydowskiego, należącego do katolickiej rodziny małopolskiej średniej szlachty. Synem Zofii, a więc tym samym bratem przyrodnim Anny, był zagorzały katolik, fundator Kalwarii Zebrzydowskiej i jeden z przywódców rokoszu sandomierskiego wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski. Anna Firlej była jedyną córką Jana Firleja i Zofii Dzikówny i prawdopodobnie wychowywała się w domu Zebrzydowskich. Na tej podstawie można wysnuć teorię, że Jan Zbigniew Ossoliński żeniąc się był już katolikiem. W 1595 r. wstąpił do krakowskiego Bractwa Świętego Miłosierdzia. Wszyscy jego synowie, tak z pierwszego jak i z drugiego małżeństwa, wychowani byli w wierze katolickiej. Magnat, jak przystało na konwertytę, był zagorzałym katolikiem i pozostawał w dobrych stosunkach z biskupami, np. z kardynałem-prezbiterem biskupem krakowskim Jerzym Radziwiłłem. Był też mecenasem kościoła. W ostatnich latach życia własnym sumptem w 1613 r. ufundował klasztor dominikanów w Klimontowie.


W listopadzie 1601 r.  Jan Zbigniew Ossoliński ożenił się po raz trzeci z Katarzyną z Kosińskich, wdową po sędzim ziemskim drohickim Mikołaju Wodyńskim i wojewodzie mazowieckim Stanisławie Kryskim. Była to bardzo majętna kobieta i swojemu trzeciemu mężowi wniosła: gotówkę, kosztowności i dożywotnie starostwo stanisławowskie i dobrzyńskie.




Nagrobek Katarzyny Ossolińskiej z Kosińskich, ufundowany przez jej męża Jana Zbigniewa Ossolińskiego w kościele pw. Świętego Jacka w Warszawie


W końcu Ossoliński uzyskał nominację na kasztelana małogoskiego wystawiono z datą 9 października 1603 r. Urzędu tego nie zdążył zapewne objąć, gdyż już 26 listopada został mianowany kasztelanem żarnowskim. Tym samym stał się senatorem. W 1604 r, zakupił wsie Wlostowice i Olbierzowice oraz niewielkie dobra w województwie podlaskim - Siekierki, Rotki, Putkowice. 


Po śmierci Jana Zamoyskiego w 1605 r. Jan Zbigniew Ossoliński rozpoczął, już jako 50-letni człowiek, działalność polityczną. Opowiedział się po stronie króla we wszystkich kwestiach dzielących go ze szlachtą. Wynikało to nie tylko z osobistych partykularnych interesów magnata ale również z jego osobistych poglądów na temat władzy królewskiej, którą pojmował jako gwaranta stabilności społecznej i państwowej Rzeczypospolitej, czynnika jej ładu i porządku wewnętrznego. Dlatego też, gdy krytykował Zygmunta III, czy to na swój użytek w osobistych zapiskach, czy też na forum senatu, zwłaszcza w latach 1613-1618, to krytykował nie urząd króla, a osobę, nie zasady ustrojowe, lecz doraźne pociągnięcia lub decyzje.  Mimo że był umiarkowanym regalistą to nie popierał wzmocnienia władzy królewskiej, nie chcąc sprzeniewierzyć się zasadom republikanizmu szlacheckiego. W 1605 r. król mianował go wojewodą podlaskim, po tym jak urząd ten zwolnił Janusz książę Zasławski, który objął urząd wojewody wołyńskiego. Ossoliński został bardzo życzliwie przyjęty przez miejscową szlachtę, być może dlatego że posiadał tu już swoje dobra, skromne ale mimo wszystko dobra. Jeszcze w tym samym roku Jan Zbigniew Ossoliński uczestniczył w powitaniu arcyksiężniczki Konstancji Habsburżanki a następnie w jej ślubie z Zygmuntem III Wazą.




Zygmunt III Waza, król Polski i wielki książę litewski


W okresie rokoszu sandomierskiego tak samo obawiał się zwycięstwa swego powinowatego wojewody krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego i brata ciotecznego Stanisława Stadnickiego Diabła, jak zbyt wyraźnego zwycięstwa Zygmunta III Wazy. Był zwolennikiem kompromisu, zachowania zasad prawa przez powrót do stanu posiadania sprzed wybuchu wojny. Należy podkreślić, że popierał króla w propozycjach ustanowienia stałej armii i ustanowienia stałych podatków na nią. W imieniu dworu królewskiego próbował pod Pokrzywnicą negocjować z rokoszanami, ale bezskutecznie. Zaprzaństwo i warcholstwo średniej szlachty wzięło górę. W 1606 r. pod Janowcem, gdy wydawało się, że dojdzie do zbrojnego starcia sił królewskich ze stojącymi w szyku oddziałami rokoszan, był jednym z głównych autorów pojednania. W sytuacji, gdy Mikołaj Zebrzydowski nie chciał przywitać pieszo Zygmunta III Wazy oczekującego nań na koniu, Jan Zbigniew Ossoliński pierwszy dał przykład szacunku dla majestatu królewskiego zeskakując z konia w obliczu osoby królewskiej. Ale pod Guzowem, w lipcu 1607 r., gdy nie dało się już uniknąć przelewu krwi, Jan Zbigniew Ossoliński nie umiał znaleźć swego miejsca sądząc, że „et victor et victus król miał naszej Rzeczypospolitej niebezpieczeństwo uczynić". Wojewoda podlaski wycofał się do swoich dóbr rodowych. Wówczas Zygmunt III zwrócił mu uwagę za owe „pacta consilia", za skłonność do kompromisu w obliczu zbrojonego buntu szlachty, która ogłosiła detronizację króla. Oczywiście rokoszanie atakowali w sposób dość brutalny również samego Jana Zbigniewa Ossolińskiego, słownie jak i zbrojnie. Splądrowano jego majątek sąsiadujący z Pokrzywnicą a w różnego rodzaju paszkwilach oczerniano jego jak i jego zmarłą i żyjącą małżonkę. Na temat Katarzyny z Kosińskich powstał obelżywy wierszyk:


"Gdzieby nie kurwa żona, a nie z opatrzenia ks. Ostrogskich łaski

Byłby po staremu wierutnym kpem i kaleką wojewoda podlaski."


Jeśli zaś chodzi o wyjazd wojewody podlaskiego z obozu królewskiego przed bitwą pod Guzowem, Ossoliński usprawiedliwiał się, że "Nie chciałem być w radzie sanguinis et belli civilis [krwawej i domowej wojny], z której winy et victor, et victus [i zwycięzca, i zwyciężony] król miał Rzeczpospolitej naszej niebezpieczeństwo uczynić, przeto wróciłem do domu będąc upomnianym przez króla o moje pacta consilia [polubowne rady]."

Po klęsce rokoszan pod Guzowem, wspomógł swojego powinowatego wojewodę krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego, który ukrywał się w klasztorze bernardynów w Opatowie. W 1608 r. na sejmie konwokacyjnym Jan Zbigniew Ossoliński doradzał królowi by potraktował rokoszan łagodnie. Wobec braku wpływu na przebieg spraw wojewoda podlaski wyjechał do swoich włości.




Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda krakowski, jeden z przywódców rokoszu sandomierskiego


Jan Zbigniew Ossoliński był przeciwny wojnie polsko-rosyjskiej z lat 1609–1618, i zdania nie zmienił nawet po tym jak udało się w 1611 r. zdobyć Smoleńsk, miasto które miał ogromne znaczenie strategiczne dla bezpieczeństwa państwa polsko-litewskiego. Mowa bowiem o tzw. bramie smoleńskiej będącej wrotami do Moskwy i Rzeczypospolitej. Najprościej mówiąc jest to przesmyk pomiędzy rzekami - górną Dźwiną i górnym Dnieprem, przez który przechodzi najkrótsza i najłatwiejsza do przebycia droga prowadząca z zachodniej i środkowej Europy do centralnej Rosji i jej stolicy Moskwy. Z drugiej zaś strony to brama do łatwego i szybkiego opanowania ziem białoruskich i litewskich, oraz dalej w kierunku zachodnim na tereny Polski. Ten kto kontrolował Bramę Smoleńską miał przewagę w ewentualnym konflikcie zbrojnym. Niestety najwyraźniej Jan Zbigniew Ossoliński tego nie rozumiał, gdyż na sejmie walnym w 1611 r. w dość ostry sposób zaatakował tych, którzy wywołali tę wojnę, ale chyba dla ochrony czci i majestatu królewskiego, nie wymienił samego Zygmunta III Wazy. Bronił prawa sejmu do wypowiadania wojny, o ogromnych kwotach jakie należy wypłacić żołnierzom biorącym udział w kampanii moskiewskiej, domagał się ujawnienia kwoty długu i sposobu w jaki on ma być uregulowany. Jak widać wojewoda podlaski stał mocno na gruncie parlamentaryzmu i mocno bronił praw sejmu walnego, być może Ossoliński obawiał się absolutyzmu.




Twierdze Bramy Smoleńskiej


W tym samym roku wydał syna Maksymiliana za Helenę z Kazanowskich, córkę podczaszego nadwornego Zygmunta Kazanowskiego i Elżbiety Humnickiej.


Na kolejnym sejmie walnym z 1613 r. Jan Zbigniew Ossoliński zajął opozycyjne stanowisko wobec króla. Powróciły bowiem zarzuty o podjęciu działań zbrojnych wobec Państwa Moskiewskiego bez zgody sejmu. Następna okazja do awansu senatorskiego nadarzyła się w 1613 r., kiedy to 18 listopada w nagrodę za udane pertraktacje ze skonfederowanym wojskiem w Łomży i w Brześciem a zawiązanym przez dawnych uczestników wojen moskiewskich, którym nie wypłacono przez długi czas zaległego żołdu, Jan Zbigniew Ossoliński wykorzystując swoje wpływy wśród mas szlacheckich i talenty dyplomatyczne doprowadził do ugaszenia kilku ognisk ruchu konfederackiego, otrzymał urząd wojewody sandomierskiego. Należy zaznaczyć, że aby uspokoić konfederacje żołnierskie, Ossoliński na ten cel przeznaczył swoje prywatne środki a nawet zaciągnął na ten cel pożyczki. Było to nie małe wyróżnienie, gdyż wojewoda sandomierski był czwartym w kolejności świeckim urzędem w senacie. Od tego czasu coraz częściej krytykował politykę dworu królewskiego, nie pozostając jednak w stosunku do Zygmunta III Wazy w opozycji, ale nie przeszkadzało mu to w tym by wchodzić w sojusze polityczne np. w latach 1613-1615 z podczaszym wielkim litewskim Januszem Radziwiłłem, czołowym kalwinistą i przywódcą antykrólewskiej opozycji. Jednak sam wojewoda sandomierski nie należał do żadnej z frakcji politycznych. Należy jednak podkreślić, że szczerze nienawidził "Zamoyszczyków", w tym Stanisława Żółkiewskiego, którym nie mógł wybaczyć jak obeszli się z jego wujem Samuelem Zborowskim. Na sejmie walnym w 1616 r. Jan Zbigniew Ossoliński wygłosił ostre i krytyczne przemówienie wobec polityki zagranicznej dworu królewskiego, gdyż nie zgadzał się na podjęcie przez królewicza Władysława nowej wyprawy na Moskwę w celu zdobycia korony carów. Magnat uważał, że Zygmunt III Waza złamał obowiązujące prawo podejmując wojnę z Moskwą bez zgody sejmu walnego. Wypomniał królowi niepowodzenia jego polityki zagranicznej: utrata korony szwedzkiej, Inflant, korony carskiej dla swojego syna królewicza Władysława czy też najazdy tatarskie. Oczywiście przy tej okazji oberwało się również hetmanowi polnemu koronnemu i zarazem wojewodzie kijowskiemu Stanisławowi Żółkiewskiemu, któremu wytknął nieudolne dowodzenie armią, niedbalstwo i prywatę. Mimo tego był zawsze lojalny wobec króla i dążył go wielkim szacunkiem. Dlatego też, Zygmunt III Waza nie szczędził wojewodzie sandomierskiemu swoich łask i okazywał dowody sympatii. Przykładem tego może być chociażby fakt, że syna Jana Zbigniewa, Jerzy dołączył do dworu królewicza Władysława i u jego boku brał udział w wyprawie moskiewskiej.  W gwoli ścisłości początkowo Zygmunt III hamował karierę dworską syna Ossolińskiego, mimo wstawiennictwa wuja Jerzego,  podkanclerzego koronnego Henryka Firleja. Ponadto króla wziął udział w ślubie Jerzego z Izabelą Daniłowicz, wówczas jedną z najlepszych partii w Rzeczypospolitej, córką podskarbiego wielkiego koronnego Mikołaja i Heleny Uchańskiej wojewodzianki bełskiej, który odbył się 17 maja 1620 r. w Warszawie. Natomiast w 1621 r. król wysłał młodego Jerzego Ossolińskiego z misją dyplomatyczną do Anglii.




Jerzy Ossoliński, syn Jana Zbigniewa


W styczniu 1618 r. Jan Zbigniew Ossoliński kupił wieś Iwaniska w powiecie sandomierskim. Po czym wziął udział w pogrzebie swojego dalekiego krewnego wojewody lubelskiego Gabriela Tęczyńskiego, którego   pochowano 30 stycznia 1618 r. w kościele dominikańskim św. Trójcy w Krakowie. Ossolińscy z Tęczyńskimi, Zaklikami i Tarłami pochodzili od wspólnego przodka i stąd też ich wspólny herb Topór.

Wojewoda sandomierski dał kolejny popis swojej krótkowzroczności na sejmie walnym z 1618 r., na którym to po raz kolejny stanął w opozycji do planów dworu królewskiego. Tematem obrad był podatek, z którego miano opłacić żołd dla biorących udział w wojnie moskiewskiej. Jednak do ostrego spięcia między Zygmuntem III a Janem Zbigniewem Ossolińskim doszło latem tegoż roku, kiedy to sejmik opatowski zwołał pospolite ruszenie celem odparcia najazdu tatarskiego. Wojewoda zwrócił się o akceptację tej samowolnej uchwały. Jednak na dworze królewskim uznano te poczynania jako wstęp do nowego rokoszu. Wcale nie dziwi tok rozumowania dworu królewskiego, gdyż żyjemy w czasach kiedy nie ma środków masowego przekazu i brak jest możliwości szybkiego zinfiltrowania sytuacji jaka wytworzyła się w województwie sandomierskim. Jednak cała ta sprawa rozeszła się po kościach, gdyż Zygmunt III potrzebował poparcia dla zwołania kolejnego sejmu walnego na 1619 r., a takiego poparcia udzielił mu Jan Zbigniew Ossoliński.


Podsumowując życie Jana Zbigniewa Ossolińskiego należy podkreślić, że swoją działalność rozpoczął dość skromnie. Po ojcu odziedziczył tylko części w 7 wsiach, ani jednej wsi w całości. 36 lat później, w 1620 r., wydzielając majątki swoim synom dysponował już 16 wsiami i folwarkami, wielkim kluczem Zgórsko, częściami w dwóch wsiach, a dodatkowo użytkował szereg królewszczyzn. Wyposażył więc swych trzech synów: Krzysztof otrzymał Iwaniska, Ujazd i okoliczne wsie, Maksymilian otrzymał dobra mieleckie a Jerzy dostał Ossolin, Goźlice, Klimontów i Nową Wieś, przy czym Jan Zbigniew zatrzymał dla siebie jako dożywocie Klimontów i Nową Wieś. Nieco wcześniej dobra rodowe uszczuplił posagiem dla córki Elżbiety, wydanej za Konstantego Korniakta. oraz fundacjami i darowiznami na rzecz kościoła. Charakterystyczne, że również niektóre z trzymanych przez niego starostw udało mu się przenieść na synów. W ten sposób dochód z nich pozostawał w rodzinie.


Kariera polityczna Jana Zbigniewa Ossolińskiego pozwalała mu na pomnażanie majątku a to oznaczało awans całego rodu. Wszyscy jego synowie osiągnęli urzędy senatorskie. Krzysztof piastował kolejno stanowisko kasztelana sądeckiego, kasztelana wojnickiego i na końcu wojewody sandomierskiego. Drugi z synów Maksymilian był kasztelanem czerskim, a najmłodszy Jerzy był kolejno  wojewodą sandomierskim, podkanclerzym koronnym i na końcu kanclerzem wielkim koronnym. To właśnie najmłodszy syn Jana Zbigniewa Ossolińskiego zrobił największą karierę polityczną i należał do grona najważniejszych osób w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W okresie bezkrólewia po śmierci Władysława IV Wazy, Jerzy Ossoliński praktycznie przejął pełnię władzy w państwie polsko-litewskim, gdyż interrex i prymas Maciej Łubieński ze względu na podeszły wiek nie był w stanie wypełniać w należyty sposób swoich obowiązków. Jego pałac w Warszawie był jedną z bogatszych rezydencji magnackich w mieście. Zamek Krzyżtopór w Ujeździe zbudowany przez Krzysztofa Ossolińskiego był chyba najkosztowniejszym prywatnym przedsięwzięciem architektoniczno-budowlanym w państwie polsko-litewskim za panowania Władysława IV Wazy. Ponadto była to jedna z największych budowli pałacowych w Europie przed powstaniem Wersalu. Kolegiaty w Ossolinie i Klimontowie są cennymi zabytkami architektonicznymi doby wczesnego baroku. Wszystkie te budowle potwierdzają, że ród Ossolińskich w swoim trzecim senatorskim pokoleniu należał już do pierwszych magnackich rodów Korony Królestwa Polskiego.


BIBLIOGRAFIA:

1.  Józef Długosz, Pamiętnik / Zbigniew Ossoliński, Warszawa, 1983

2. Stefania Ochmann, Sejmy z lat 1615-1616, Wrocław, 1970,

3.  pod red. Władysława Czaplińskiego, Pamiętnik (1595-1621) / Jerzy Ossoliński, Wrocław, 1952

4. pod red. Józefa Leszczyńskiego, O Rzeczypospolitej Szlacheckiej XVI-XVIII w., Wrocław, 1975,

5. pod red. Ewy Dubas-Urwanowicz i Jerzego Urwanowicza, Wobec króla i Rzeczpospolitej. Magnateria w XVI-XVIII wieku, Kraków 2012

6. Stanisław Płaza, Rokosz Zebrzydowskiego, Kraków, 1989,

7. Alexander Rembowski, Rokosz Zebrzydowskiego: materyały historyczne poprzedzone przedmową i rozprawą pod tytułem Konfederacya i rokosz w dawnem prawie państwowem polskiem, Warszawa, 1893,

8. Henryk Schmitt, Rokosz Zebrzydowskiego, Lwów, 1858

9. Jarema Maciszewski, Wojna domowa w Polsce (1606-1609). Studium z dziejów walki przeciw kontrreformacji, cz. I (Od Stężycy do Janowca), Wrocław, 1960,

10. Stanisław Cynarski, Stronnictwo królewskie w dobie rokoszu Zebrzydowskiego (Próba charakterystyki), „Małopolskie

Studia Historyczne”, 7/1965, nr 3/4

11. Pauli Żegota, Pamiętniki do życia i sprawy Samuela i Krzysztofa Zborowskich, Lwów, 1846

sobota, 8 lipca 2023

Rokosz sandomierski, czyli wojna domowa w latach 1606–1607

Rokosz sandomierski był jednym z kilku buntów, jakie szlachta podniosła przeciwko królom polskim, jednak to właśnie rokosz pod przywództwem wojewody krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego jest tym najsłynniejszym.


W 1587 r. w państwie polsko-litewskim doszło do podwójnej elekcji. 19 sierpnia 1587 r. część szlachty wybrała na króla królewicza szwedzkiego Zygmunta Wazę, który był po kądzieli Jagiellonem, jego matką była Katarzyna Jagiellonka, córka Zygmunta I Starego a siostra Zygmunta II Augusta i Anny Jagiellonki. W  odpowiedzi na to 22 sierpnia koło konwokacyjne ogłosiło królem arcyksięcia austriackiego Maksymiliana Habsburga, który był wnukiem Anny Jagiellonki, córki króla Czech i Węgier Władysława II Jagiellończyka, starszego brata Zygmunta I Starego. Obu królów-elektów nie uznało Wielkie Księstwo Litewskie. Obaj kandydaci wybór przyjęli, a o tym kto zostanie królem miały zdecydować działania wojenne. Stronnictwo królewicza szwedzkiego działało szybko i energicznie. Zygmunta Wazę koronował 27 grudnia 1587 r. w Krakowie arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski. 24 stycznia 1588 r. doszło do bitwy pod Byczyną, w której wojska popierającego Zygmunta kanclerza wielkiego koronnego i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego pokonały stronników Maksymiliana Habsburga, a który trafił do niewoli. Spór o koronę zakończył się 9 marca 1589 r. zawarciem układu bytomsko-będzińskiego, w którym Habsburgowie uznali Zygmunta Wazę za prawowitego króla Rzeczypospolitej. Jan Zamoyski nie pomagał jednak nowemu królowi z miłości do niego. Przebiegły magnat liczył, że młody i niedoświadczony Waza stanie sie jego marionetką. Jednak jak się okazało, "trafiła kosa na kamień".


 Zygmunt III nie chciał być jednak marionetką w rękach potężnego magnata. Pierwsze lata panowania Zygmunta III Wazy w państwie polsko-litewskim były zdominowane przez konflikt króla z Janem Zamoyskim. W tym celu Zygmunt III rozpoczął budowę własnego lojalnego wobec siebie stronnictwa, a robił to dość skutecznie dzięki umiejętnemu rozdawaniu urzędów. To budziło wściekłość w przebiegłym magnacie, który rozpoczął bezpardonową walkę z królem za pomocą paszkwili, które rozpowszechniali jego stronnicy. Już w czasie przyjazdu Szweda do Krakowa nie przypadł on do gustu kanclerzowi wielkiemu koronnemu, który żalił się kasztelanowi podlaskiemu Marcinowi Leśniowolskiemu, że przywiózł ze Szwecji niemowę. Następnie podczas sejmu koronacyjnego Jan Zamoyski prowokacyjnie żądał od króla inkorporacji Estonii. Kiedy kanclerz wielki koronny zobaczył, że król nie będzie ulegał mu tak jak to wcześniej czynił Stefan Batory, zaczął jeszcze bardziej podkopywać jego autorytet. Apogeum konfliktu między Zygmuntem III Wazą, a Janem Zamoyskim był tzw. sejm inkwizycyjny, który został zwołany, kiedy to kanclerz wielki koronny podał opinii publicznej do wiadomości pogłoski o kupczeniu polską koroną przez króla na rzecz Habsburgów. Sejm jednak nie udowodnił królowi winy, a magnat w końcu się z nim pogodził jednak stosunki króla i kanclerza wielkiego koronnego pozostawały chłodne, aż do śmierci tego ostatniego.



 

Zygmunt III, król Polski i wielki książę litewski


 17 listopada 1592 r. w Sztokholmie zmarł ojciec Zygmunta III, Jan III Waza i tym samym nasz król został nowym władcą Szwecji. Unia państwa polsko-litewsko-szwedzkiego miała być skierowana przeciwko Państwu Moskiewskiemu, gdzie Zygmunt, a wcześniej jego ojciec widzieli największe zagrożenie dla interesów obu państw. Niestety wskutek intryg swojego stryja Karola, księcia Sudermanii, Zygmunt został zdetronizowany w Szwecji. Nowy król Szwecji by umocnić swoją pozycję w kraju i zagranicą zawarł sojusz z Moskwą. Już w 1599 r. Szwedzi wkroczyli do Inflant, natomiast rok później Zygmunt III inkorporował Estonię do Rzeczpospolitej. Wbrew temu co utarło się w starszej historiografii akt inkorporacji Estonii miał znaczenie drugorzędne i nie zadecydował o wszczęciu wojny ze Szwecją. Wojna ta była po prostu kolejnym aktem walki o Dominum Maris Baltici zaczętej już w czasach panowania Zygmunta II Augusta - I wojna północna (wojna siedmioletnia) z lat 1563–1570. Działania wojenne szły po myśli Zygmunta III Wazy, gdyż wojska litewskie odnosiły sukcesy w polu walki, a Szwedzi bronili zdobytych zamków. Kampania inflancka była również ostatnią kampanią Jana Zamoyskiego. W 1605 r. hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz zadał Szwedom druzgocącą klęskę pod Kircholmem, jednak wskutek nieopłaconego żołdu nie zostało ono w pełni wykorzystane.


Ważnym elementem geopolitycznego bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów były naddunajskie księstwa rumuńskie z czego doskonale zdawał sobie sprawę Zygmunt III Waza. Przełom XVI i XVII wieku to okres napiętych stosunków między państwem polsko-litewskim a Imperium Osmańskim. Przyczyn owego stanu rzeczy należy szukać po obu stronach: coroczne łupieżcze najazdy lenników tureckich - Tatarów krymskich na kresy południowo - wschodnie Rzeczypospolitej, najazdy poddanych królów polskich - Kozaków zaporoskich na ziemie tureckie, wyprawy magnatów kresowych na ziemie państw lennych Turcji - Mołdawii i Wołoszczyzny - i osadzanie na tronach hospodarskich przychylnych sobie władców. Rumuńskie księstwa naddunajskie były terenem rywalizacji Polski, Habsburgów i Turcji. Doskonałym pretekstem do mieszania się w wewnętrzne sprawy Mołdawii były walki o tron hospodarski między przedstawicielami starego rodu książęcego Muszatowiczów a spokrewnionymi z nimi rodami bojarskimi, głównie Mohyłów. W 1595 r. doszło do zakończonej sukcesem wyprawy Jana Zamoyskiego na Mołdawię, gdzie osadzono na tronie Jeremiego Mohyłę, wnuka hospodara Piotra Raresza. W 1600 r. doszło do ponownej polskiej interwencji w Mołdawii, by przywrócić na tron obalonego Jeremiego Mohyłę i uniemożliwić jego rywalowi Michałowi I Walecznemu stworzenie zjednoczonego państwa rumuńskiego. Do Mołdawii wkroczył Jeremi Mohyła z wojskiem polskim na czele z Janem Zamoyskim i Stanisławem Żółkiewskim. Na tron mołdawski powrócił polski podopieczny. Triumfujący Polacy na czele z  pisarzem polnym koronnym i starostą kamienieckim Janem Potockim ruszyli dalej na południe a ich celem stał się Bukareszt, gdzie na tronie wołoskim osadzili Szymona Mohyłę. Rzeczpospolita osiągnęła szczyt swoich możliwości i wpływów na południu, Mołdawia i Wołoszczyzna były lennami króla Zygmunta III Wazy. Jednak nowy hospodar Wołoszczyzny stąpał po kruchym lodzie. Zamiast zjednywać sobie miejscowych bojarów, narażał się rozdając urzędy swoim z Mołdawii, co tylko pogłębiło niezadowolenie. Jednak Rzeczpospolita uwikłana w wojnę z groźnym przeciwnikiem na północy, Szwecją, musiała wycofać się z południowego teatru politycznego.

 

W tym czasie Państwo Moskiewskie pogrążyło się w chaosie po wymarciu dynastii Rurykowiczów, zwanym Wielką Smutą. Wykorzystali to polscy magnaci, którzy za cichą aprobatą Zygmunta III Wazy postanowili osadzić na tronie moskiewskim Dymitra Samozwańca - rzekomo cudownie ocalonego syna Iwana IV Groźnego. Wyprawa się powiodła i Dymitr Samozwaniec został carem, jednak bardzo szybko go zabito, a Państwo Moskiewskie pogrążało się w permanentnej wojnie domowej. Zygmunt III chcąc wykorzystać zamieszanie u wschodniego sąsiada zaczął rozważać interwencję zbrojną w celu odzyskania Smoleńska i innych ziem, które odpadły od Wielkiego Księstwa Litewskiego za panowania jego dziada Zygmunta I Starego. W planach przeszkodził mu jednak bunt szlachty.


Rokosz Zebrzydowskiego zwany też rokoszem sandomierskim wybuchł w 1606 r. i trwał kilkanaście miesięcy. Relacje pomiędzy królem Zygmuntem III Wazą a szlachtą zaostrzyły się po śmierci kanclerza wielkiego koronnego i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, który zmarł 3 czerwca 1605 r. Magnat ten należał do największych oponentów króla, ale trzymał niejako w ryzach niezadowoloną z rządów króla szlachtę. Powodem do niezadowolenia było małżeństwo Zygmunta III z arcyksiężniczką austriacką Konstancją, a więc z rodzoną siostrą jego pierwszej żony. Choć król uzyskał na ten ślub dyspensę papieską, to opozycja zarzucała mu kazirodztwo. Dodatkowym powodem niezadowolenia było pochodzenie Konstancji z rodu Habsburgów, który w swoich krajach ograniczał prawa i swobody stanów. Ponadto pojawiały się dość absurdalne oskarżenia króla o plany ukoronowania swego nieletniego syna Władysława, czyli przeprowadzenia elekcji vivente rege. Zygmunt III dążył do wzmocnienia władzy monarszej kosztem przywilejów szlachty, ale na pewno nie było szans na wprowadzenie monarchii dziedzicznej, co spotkało by z oporem ze strony mas szlacheckich. Kolejną sprawą, która podburzała możnych była rzekoma arcykatolicka postawa Zygmunta III. Królowi zarzucano, że faworyzuje jezuitów i sprzyja kontrreformacji marginalizując protestantów. Dopóki żył Jan Zamoyski krytyka monarchy ograniczała się tylko do sfery werbalnej. Kanclerz wielki koronny, choć sam nie szczędził królowi krytyki, nie pozwalał szlachcie na otwarty bunt. Wszystko zmieniło się po śmierci wpływowego magnata.




Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda krakowski i jeden z przywódców rokoszu 


W czasie wojny ze Szwecją i przygotowując się do interwencji w Państwie Moskiewskim, Zygmunt III Waza zaproponował szlachcie pakiet reform skarbowo-wojskowych oraz usprawniających działanie sejmu. Król postulował utworzenie stałej armii i stałych podatków na nią oraz apelował do Izby Poselskiej o podejmowanie decyzji większością głosów. 


"Życzyłby beł tego KJM tej zacnej RP jako spólny z wmciami a miłej wielce ojczyźnie swoi […] abyście się z sejmu bez pewny obrony [...] nie rozjeżdżali i nie otwierali tem drzwi naszem nieprzyjaciołom do nas"


Miało to zapobiec rozejściu sejmu bez uchwał. Instrukcje te przesłał król na sejmiki przedsejmowe. W lutym 1606 r. ukazało się Votum szlachcica polskiego pisane na sejmiki i sejm roku pańskiego. Utrzymane było ono w duchu regalistycznym i wyraźnie proreformatorskim.


Pierwszy przeciw reformom Zygmunta III Wazy opowiedział się sejmik proszowicki, gdzie 16 lutego 1606 r. szlachta została podburzona przez wojewodę krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego. Magnat w mowie wygłoszonej w Proszowicach stwierdził, że w instrukcji przedsejmowej król dąży do tego, aby "[...] konklusia sejmowa choćby dobrze drudzy na to nie pozwolili, doszła. Strachają się ludzie na to bardzo, a rzecz mogę, zdesperowali, zwątpiwszy już po sejmie”. Niektóre sejmiki chciały w związku z tym zwołania zjazdu pod Warszawą, „przed szóstą niedzielę sejmu [...]”, "[...] a to dlatego, aby się dowiedzieć, czym sejmy rozrywają, także co na sejmie traktować będą, więc i te kondycje z Brandenburczyki zrozumieć i wszystko tamże utrzeć i pogładzić, na ostatek gdzieby sejm nie doszedł, prędko obronę namówić, jakoby się niebezpieczeństwu temu zabieżało”. Szlachta krakowska powtórzyła w instrukcji dla posłów tę argumentację i dodała od siebie, że zjazd w Stężycy jest po to, „[...] aby te urazy praw i wolności naszych, których się daremnie przez te lata upominając, jeszcze ich przyczynienie odnosiemy, za tym statecznym poparciem w klubę swą wprawiły się”.

Wojewoda po śmierci kanclerza wielkiego koronnego i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego wyrósł na przywódcę opozycji. Sam wojewoda krakowski był niechętny królowi ponieważ ten eksmitował go z kamienicy przyległej do Wawelu i nie krył się zbytnio z tym mówiąc, że „Ja z kamienicy, a król z królestwa będzie musiał ustąpić". Tydzień później w Nowym Mieście Korczynie szlachta podjęła decyzję o walnym zjeździe pod Stężycą, który odbyć się miał 9 kwietnia. Zygmuntowi III zarzucano: łamanie praw Rzeczpospolitej, dążenie do aboslutum dominium, związki z Habsburgami, niedotrzymywanie pactów conventów czy naganne życie osobiste, a nawet sodomię. Ostatni zarzut był o tyle bezsensowny, bo król był jednym z bardziej cnotliwych i wiernych wobec żony polskich władców. 

Do rokoszu przystąpił starosta zygwulski Stanisław Stadnicki zwany Diabłem, sekretarz królewski Jan Szczęsny Herburt, a na Litwie podczaszy litewski i wpływowy magnat Janusz Radziwiłł, który obraził się na króla, kiedy ten odmówił mu buławy polnej litewskiej oraz jego przyrodni brat Krzysztof II oraz kasztelan trocki Jerzy Mikołaj. Przy czym postępowanie dwóch ostatnich cechowała znacznie większa zachowawczość niż w przypadku podczaszego litewskiego.




Janusz Radziwiłł, podczaszy litewski, pan na Dubinkach, książę na Słucku i Kobylu, wpływowy magnat i jeden z przywódców rokoszu


Ponadto wśród rokoszan widzimy: "etatowego" opozycjonistę Prokopa Pękosławskiego, trybuna szlachty wielkopolskiej Marcina Broniewskiego, Piotra Łaszcza, chorążego lwowskiego Jana Herburta, Macieja Smoguleckiego, wojewodę rawskiego Zygmunta Grudzińskiego i Zygmunta Niszczyckiego czy też dość chwiejnego w postawie kasztelana krakowskiego Janusza księcia Ostrogskiego. Jak można się domyślać przywódcy rokoszu nie tworzyli wcześniej jednolitej grupy politycznej posiadającej spójny program reform, który starano się wprowadzić w życie. Także ich stosunek do prowadzonej przez króla polityki był różnorodny. Czego przykładem może być sprawa przejęcia opieki nad chorym umysłowo księciem pruskim Albrechtem Fryderykiem Hohenzollernem, przez jego krewnego margrabiego- elektor brandenburskiego Joachima Fryderyka. I tak, Jan Szczęsny Herburt żądała zniesienia tej kurateli, Mikołaj Zebrzydowski żądał sprawdzenia, czy przekazanie opieki odbyło się z zachowaniem praw Rzeczypospolitej, ambiwalentne stanowisko wobec tego problemu zajmował Maciej Smogulecki, Janusz Radziwiłł uważał się za przyjaciela Hohenzollernów brandenburskich, a Marcin Broniewski, Piotr Gorajski i Stanisław Stadnicki Diabeł pozostawali na usługach Berlina. Ponadto wśród rokoszan odnajdujemy - katolików, protestantów i prawosławnych, zwolenników i przeciwników stworzenia przepisów wykonawczych do konfederacji warszawskiej, stronników Habsburgów w trakcie elekcji 1587 r. i tych, którzy wsparli Wazę. Ten brak jednolitości obozu rokoszan przemawiał na ich niekorzyść i był oznaką słabości. 


Do grona najaktywniejszych zwolenników króla Zygmunta III należy zaliczyć:  wojewodę poznańskiego Hieronima Gostomskiego,  referendarza wielkiego koronnego Feliksa Kryskiego, marszałka wielkiego koronnego Zygmunta Gonzagę Myszkowskiego, wojewodę sieradzkiego Aleksandra Koniecpolskiego,   biskupa wileńskiego Benedykta Woynę, wojewodę wileńskiego Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła Sierotkę, kanclerza wielkiego litewskiego Lwa Sapiehę, Hieronima, Aleksandra i Jana Karola Chodkiewiczów, wojewodę nowogródzkiego Teodora Skumina Tyszkiewicza, podkanclerzego Gabriela Woynę i Wołłowiczów - podskarbiego Jarosza oraz jego brata księdza referendarza Eustachego, czy też wojewodę bracławskiego Janusza księcia Zbaraskiego i jego synów Jerzego i Krzysztofa.




Zygmunt Gonzaga Myszkowski, marszałek wielki koronny, stronnik króla


Sejm, który obradował od 7 marca do 18 kwietnia w Warszawie zdecydował o rozdaniu wakansów i został zdominowany przez rokoszan, którzy jednak nie zdołali go zerwać. Widząc agresywną postawę opozycji król wycofał się z planowanych reform, a poprosił jedynie o uchwalenie podatków na opłacenie wojska w Inflantach.


Wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski nie dawał jednak za wygraną, a szlachta zachwycona jego demagogicznymi mowami zdecydowała zwołać kolejny zjazd pod Lublinem w dniach 5-17 czerwca 1606 r. Przybyło nań kilka tysięcy szlachty. Tym razem wszystkie sejmiki koronne i litewskie przysłały swoje poselstwa. Janusz Radziwiłł został wybrany marszałkiem rokoszowym. Podczas tego zjazdu Stanisław Stadnicki Diabeł wypowiedział znamienne słowa: „Ja króla Zygmunta za pana nie mam i posłuszeństwo mu wypowiadam”. Poparło go wielu innych szlachciców. Ktoś wykrzyknął nawet, że króla Zygmunta III Wazę należy zdetronizować. Następny zjazd odbył się w Sandomierzu, na który poproszono króla o przyjazd i usprawiedliwienie się z tego, że łamał prawo. Jeden z rokoszan, kasztelan parnawski Piotr Stabrowski, stwierdził, że najlepszym sposobem na poprawę Rzeczypospolitej „[...] jest Rokosz, bo jako vulnera RP, które ją zachodzą inszem początkiem leczone bywają, a używali tego Przodkowie nasi, który aby prędko przez uniwersały był obwołany i tak Panów karano, i abyśmy się sami z sobą uczuwali, bo coby po tym Pana odnawiać przecię by ciż Senatorowie zostali i by na onym Sejmie inquisitionem uczyniono, pewnie żeby były rzeczy dobrze szły, ale licentia sumus deteriores”. Dodał także „[...] nie wspominam Rokosza Gliniańskiego, na którym byli źli pokarani: drugi pod Lwowem, często sprawiło RP nie Sejmu, ale statecznością wielu sprawić możecie”.


Zygmunt III miał dwie możliwości, przybycie bez wojska i zdanie się na łaskę rokoszan lub przybycie z wojskiem, co doprowadziłoby do rozlewu krwi. Król nie czekał na rozwój wypadków i znalazł trzecie wyjście, w dodatku takie, które zakwestionowało sens działań rokoszan. W sierpniu tego samego roku zwołał konkurencyjny zjazd w Wiślicy, gdzie miano zastanawiać się nad sposobami naprawy państwa. Zgromadziło się tam też wojsko posłuszne królowi gotowe uderzyć na rokoszan, jeśli ci wzniecą bunt przeciwko władcy. Zygmunt III wyzywał do opamiętania i wskazywał, że dalsza eskalacja konfliktu może skończyć się wojną domową. Pod Sandomierzem i Wiślicą obie strony wydały artykuły, które w pewnych kwestiach (np. kwestii stałego wojska) nie wykluczały się. Jednak w artykułach sandomierskich pojawiały się tak absurdalne punkty jak odebranie królowi prawa do mianowania urzędników, narzucanie senatorów rezydentów, którymi mieli być nimi przywódcy rokoszu, czy zdawanie raportu z obrad sejmu przed sejmikami. Obie strony wprowadziły swego rodzaju stan wyjątkowy lub też zamach stanu. Były jednak dwie różnice. W Wiślicy szlachta zebrała się legalnie, bo na wezwanie króla, mającego prawo do zwoływania zjazdów. W Sandomierzu zebrano się natomiast nielegalnie, co oczywiście dla rokoszan nie miało większego znaczenia, ale dla większości szlachty, której przecież nie było ani pod Wiślicą, ani pod Sandomierzem, znaczenie mieć mogło.  Rokoszanie zakwestionowali zasady ustrojowe by prowadzić do detronizacji Zygmunta III i wprowadzenia zmian w systemie politycznym, a król i jego stronnicy dążyli do przywrócenie funkcjonowania systemu ustrojowego, którego trzon stanowił system parlamentarny, złożony z sejmu i sejmików. 




Teodor Skumin Tyszkiewicz, wojewoda nowogródzki, stronnik króla


14 lipca 1606 r. w Wilnie doszło do senatorsko-szlacheckiej konwokacji, która wydała uniwersał, pod którym podpisało się 65 osób, w tym 10 senatorów, a wśród nich biskup wileński Benedykt Woyna, wojewoda wileński Mikołaj Krzysztof Radziwiłł Sierotka, kasztelan wileński Hieronim (Jarosz) Chodkiewicz, wojewoda nowogródzki Teodor Skumin Tyszkiewicz, kanclerz wielki litewski Lew Sapieha, podkanclerzy litewski Gabriel Woyna, podskarbi wielki litewski Hieronim (Jarosz) Wołłowicz, a ponadto wojewoda witebski Jan Zawisza, wojewoda miński Jan Pac, kasztelan żmudzki Aleksander książę Hołowczyński. Zwrócono uwagę na niebezpieczeństwo grożące Wielkiemu Księstwu Litewskiemu ze strony Szwecji oraz Państwa Moskiewskiego, po obaleniu cara Dymitra I Samozwańca i uwięzieniu posłów królewskich oraz gości przybyłych z Rzeczypospolitej na carski ślub.  Zaznaczyli, że nie godzą się by podlegać decyzjom podjętym przez zgromadzonych pod Sandomierzem, nie podważyli słuszności egzorbitancji, ale zaznaczyli, iż właściwym forum do decydowania o Rzeczypospolitej jest sejm walny.


Jak bardzo napięta była sytuacja dowodzą słowa Lwa Sapiehy, który pisał do wojewody wileńskiego, że "początki już złe Boże daj, aby się uspokoiło beze krwi, potęga powiadają wielka przy KJM, jest lepiej niż dziesięć tysięcy wojska dobrego, przy rokoszanach ledwo ze trzy tysiące kładą, i ci żołnierze rokoszowi nie chcą się bić, że przeciw Panu, i służba wyszła, płace nie mają, ale głowy których czterech kładą P. wojewoda krakowski, P. podczaszy, P. Stadnicki i P. Stabrowski ci uporem idą, nie chcą zgody. Pan krakowski wkładał się w to, chciał być mediatorem, ale nie dadzą się przywieść. Baczęć ja to Mój Miłościwy Panie, że w Inflanciech bardzo gore, ale co pilniej gasić, jeśli Inflanty, czyli dom w tym ogniu".


Stanowisko rokoszan się radykalizowało. 8 sierpnia 1606 r.  obradował sejmik nadzwyczajny w Środzie, który opracował artykuły na rokosz, nie żądał zniesienia rad, lecz karania występnych - wojewody poznańskiego Hieronima Gostomskiego, marszałka wielkiego koronnego Zygmunta Gonzagi Myszkowskiego oraz podkomorzego koronnego Andrzeja Bobolę. Dla tych żądano kary śmierci. Innych chciano karać pozbawieniem urzędów. Stąd, wśród posłów na sejm 1607 r. znaleźli się senatorowie, kasztelan bydgoski Janusz Grzymułtowski i kasztelan kamienieński Mikołaj Mieliński, którzy wiernie stali przy po stronie króla Zygmunta III.


W tym czasie pojawił się jeszcze pośrednik w konflikcie król-rokoszanie w osobie kasztelana krakowskiego Janusza księcia Ostrogskiego. W obozie pod Sandomierzem w dniu 16 sierpnia 1606 r. doszło do słynnego tumultu. Tego dnia wotować mieli senatorowie. Janusz książę Ostrogski i wojewoda sieradzki Aleksander Koniecpolski przybyli do koła w znacznej asyście zbrojnej, mimo wyraźnych zakazów przyprowadzania na obrady żołnierzy i sług. Nastrój szlachty był tego dnia wyjątkowo burzliwy. W pewnej chwili tłum szlachty przypadł do senatorów, których tego dnia było w kole 11 i ,,niektórym do boku przyłożone były półhaki, którzy już byli półumarli, terrore mortls". Krzyczano na nich, "żeście na nas gas uczynili, ale tu pierwej gardła dacie, niż się co stanie". W największym niebezpieczeństwie znaleźli się Janusz książę Ostrogski, Aleksander Koniecpolski, wojewoda lubelski Gabriel Tęczyński i wojewoda bracławski Janusz książę Zbaraski. Inni uciekli z koła, "że się przez troje stajań ledwie drugi obejrzał". Pozostałym senatorom ruszyły na pomoc ich nadworne chorągwie, które zbliżywszy się do koła zagroziły szlachcie bronią palną. Zbrojne starcie wisiało w powietrzu. Sytuację uratował Stanisław Stadnicki Diabeł, który na czele swoich ludzi zaszedł tyły wojsk księcia Ostrogskiego, "czym jego szyk barzo zmieszał, że się ku niemu i z strzelbą w wielkiej confusiej od koła nawracać musieli". Przez dłuższą chwilę oba wojska stały w zbrojnym pogotowiu, aż wreszcie Janusz Radziwiłł swoimi perswazjami uspokoił wzburzonych i w rezultacie senatorom udało się opuścić koło. Nastrój jednak był taki, że jak wspominał naoczny świadek tego wydarzenia, "gdyby się było co ulało krwie aby naymniej szlacheckiej, żaden senator non evasisset mortem".




Janusz książę Ostrogski, kasztelan krakowski, rokoszanin, który przeszedł na pozycje neutralne, mediator między królem a buntownikami  


Nic więc dziwnego, że Janusz książę Ostrogski odchorował to zajście i odsunął się od rokoszan i przeszedł na neutralną pozycję mediatora. Kasztelan krakowski nie brał już czynnego udziału w zjazdach rokoszowych, wymawiając się różnymi sprawami lub chorobą.  Janusz książę Ostrogski Nakłaniał też króla do szybkiej pacyfikacji kraju i darowania win przywódcom rokoszu. Nie robił tego zupełnie bezinteresownie. Najbardziej nieprzejednany wróg Zygmunta III Wazy - Janusz Radziwiłł - był przecież jego siostrzeńcem. Również wojewoda lubelski Gabriel Tęczyński i jego brat Andrzej, kasztelan wiślicki, mimo początkowych swoich sympatii wobec rokoszan, pod wpływem radykalizmu części przywódców rokoszu, m.in. grożących senatorom sądem, opowiedzieli się wyraźnie po stronie króla. O pozytywnym stosunku Tęczyńskich do postulatów rokoszowych może świadczyć deklaracja, jaką 18 sierpnia w kole zjazdowym pod Sandomierzem wygłosił Gabriel Tęczyński:


„Świętobliwy to rokosz nas wszystkich, który nas tu do kupy zegnał dla warunku praw i zatrzymania wolności naszych, których stan nasz ślachecki jako krwią i gardły swemi dokupywał się, tak i do zatrzymania ich toż zawżdy niesie, i nie masz zapewne tak na się samego zapamiętałego, żeby sobie w tym co chciał upuścić. Ale jescze co w tym ludzie różni, to jedno in mediis do jednegoż celu przecię zmierzając, jedni drugim ozięblejszy albo gorętszy się zdadzą według każdego genium et ingenium. I ja pewnie jako w ochocie ochronienia praw i wolności według możności swej zgadzam się z WMM Pany i bracią, tak i na tym śrzodku przestawam, którym przed sobą słyszał podany [z] strony wyprawej posłów naszych do JKM, ale i od tego bych nie był, była li by to zgoda WMM interim niż się ci posłowie nasi wrócą znosić się w rzeczach, w których byście WMM rozumieli, żeby mieli plenariam facultatem posłowie JKM. W czym jako w inszych rzeczach chcę się zgadzać z WMM Pany i bracią niosąc równo z WMM i zdrowie i gardło przy dobrym Rzeczypospolitej". 


Pomimo tych koncyliacyjnych w gruncie rzeczy deklaracji, w momencie, gdy doszło do rozruchów wzburzonej szlachty przeciwko senatorom, wojewoda lubelski Gabriel Tęczyński był jednym z tych, którzy znaleźli się w największym niebezpieczeństwie. Po uspokojeniu nastrojów w końcu sierpnia część senatorów, w tym obaj Tęczyńscy, wyjechali do Wiślicy, gdzie gromadzili się zwolennicy króla pod jego osobistym przywództwem. Nie doszło jednak do rokowań z buntownikami, bowiem Zygmunt III odrzucił wstępny postulat rokoszan domagających się zatrzymania marszu wojsk królewskich i zażądał by rokoszanie rozeszli się do domu. 




Mikołaj Krzysztof Radziwiłł Sierotka, wojewoda wileński, stronnik króla 


Przepychanki między regalistami, a rokoszanami zostały zakończone jednak ugodą pod Janowcem 7 października 1606 r. Rozlewu krwi udało się jednak, przynajmniej na razie, uniknąć, gdyż wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski pogodził się z Zygmuntem III Wazą, jednak jak się miało okazać tylko pozornie. Umowa trwała niestety krótko. Król popełnił ponownie duży błąd polityczny, tym razem ostatni. Otóż sądząc, że przeciąganie sprawy w czasie uspokoi nastroje, zwlekał ze zwołaniem sejmu. Tymczasem posunięcie to spowodowało ponowną radykalizację nastrojów.


Na początku stycznia 1607 r. szlachta w województwach krakowskim, kaliskim, sandomierskim i lubelskim, zgromadzona na sądach, wysłała poselstwa do Zygmunta III z prośbą o szybkie zwołanie sejmu. Jednocześnie zabroniono sądom funkcjonowania, co podważało porządek prawny państwa. Zgromadzenia sądowe przekształcono w nielegalne zjazdy szlacheckie, wysuwające postulaty polityczne. Powrócono zatem do instytucji antysystemu ustrojowego, ale nie przekraczano ram charakterystycznych dla zjazdów doby przedrokoszowej.


W dniach 12-15 lutego 1607 r. Stanisław Stadnicki Diabeł zjechał do Koła i podburzył szlachtę wielkopolską. Wielkopolanie próbowali zdezawuować parlament. Jak napisano w uniwersale zjazdowym: „Bo iż sam sejm poprawy potrzebuje, nie będąc naprawiony, jako naprawę skazy R.P. sprawić ma”. Nie nawiązano kontaktu z królem i nie wysyłał do niego posłów. Wysłano ich natomiast do arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski Bernarda Maciejowskiego i na sejmiki przedsejmowe. Zażądano od Zygmunta III, aby nie zaciągał nowych żołnierzy, a senatorowie przybyli na sejm bez pocztów wojskowych. Opozycja zwołała zjazd do Jędrzejowa na 28 marca. Jednak nie przybyły tłumy, uczestników z pocztami może było około 3 tysiące. Rokoszanie wysyłając posłów na sejmiki, podkreślali wyższość rokoszu nad sejmem: „Aby Bracia na Seym nie jechali ani wysyłali, gdyż auctoritas i władza jest większa Rokoszowa”.

Zygmunt III wysłał pod Jędrzejów posłów Eustachego Wołłowicza oraz Jerzego księcia Zbaraskiego, którzy zaprezentowali królewskie stanowisko, bynajmniej nie uznające instytucjonalności rokoszu, ale jednocześnie świadczące o chęci znalezienia porozumienia. Tymczasem różnice pomiędzy stanowiącym mniejszość, radykalnym odłamem rokoszan a bardziej zachowawczymi uczestnikami wystąpienia sprowadzały się nie do przeświadczenia o konieczności zbrojnej konfrontacji z dworem, tę podzielali wszyscy, lecz co do momentu, w którym powinna nastąpić. Reprezentantem ostrożniejszego skrzydła był przybyły pod koniec zjazdu Janusz Radziwiłł gotów na walkę, ale decyzję o jej rozpoczęciu uzależniający od mobilizacji odpowiednich sił. Królewskich adwersarzy spotkało jednak rozczarowanie, ich inicjatywa nie zyskała masowego poparcia szlachty, co w związku z uciekaniem się w antydworskiej propagandzie do twierdzenia o prymacie rokoszu nad sejmem podważało ich wiarygodność i dobre intencje.




Lew Sapieha, kanclerz wielki litewski, stronnik króla 


Okazało się jednak, że szlachta nie zbojkotowała wyborów posłów sejmowych, a jedyny sejmik, który się nie odbył, był w Proszowicach w województwie krakowskim. Zarówno w Koronie jak i na Litwie przewagę na sejmikach przedsejmowych zyskali regaliści oraz neutraliści zainteresowani uspokojeniem sytuacji wewnętrznej w Rzeczpospolitej. W tej sytuacji buntownicy powinni rozjechać się do domów. Wybrano jednak kontynuację planów detronizacji króla i wprowadzenia własnych rządów w Rzeczypospolitej. Ponadto na niekorzyść buntowników działał fakt, że dotarcie informacji o aktualnej sytuacji do dalszych prowincji wymagał większego czasu a przez to mowa jest o bardzo słabym rozeznaniu w aktualnej sytuacji na dalekiej prowincji. Za przykład może posłużyć sytuacja jaka wytworzyła się w Orszy, gdzie kopia uniwersału zwołującego na rokosz pod Jędrzejów dotarła dopiero 15 marca. Dlatego też, nie powinno dziwić, że wojewoda mścisławski Andrzej Sapieha w liście do rodzonego brata kanclerza wielkiego litewskiego Lwa Sapiehy, nie sądził, aby publikacja w Orszy uniwersału zwołującego na rokosz pod Jędrzejów pociągnęła za sobą jakieś konsekwencje. Wojewoda mścisławski konkludował: "A my sami odlegli w tym kraju dalekim nie wiemy co się dzieje i porozumiewać się z sobą nie chcemy ". Ostatecznie zgromadzona na sejmiku przedsejmowym szlachta orszańska, wyraźnie zdezorientowana dynamiką wydarzeń w Koronie wysłała poselstwo równocześnie na sejm walny i pod Jędrzejów. Należy zauważyć, że instrukcja dla posłów sejmowych podkomorzego orszańskiego Frydrycha księcia Łukomskiego i ciwuna szowdowskiego Jana Billewicza była znacznie bardziej szczegółowa od listu, w który zaopatrzono wysłanego pod Jędrzejów wojewodzica smoleńskiego Wojciecha Dorohostajskiego.


26 kwietnia rokoszanie w wydanym przez siebie uniwersale oznajmili swoją dobrą wolę, polegającą na tym, że dano parlamentowi 3 tygodnie (do 28 maja) na uchwalenie artykułów sandomierskich. W związku z tym wyruszono powolnym marszem na Warszawę. Po drodze zbierano oczywiście siły. Wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski przybył do obozu rokoszan pod Sieciechowem dopiero 31 maja. 

Sejm z 1607 r. odbył się bez udziału rokoszan. Król cały czas wyciągał rękę do zgody, jednak zastrzegał, że miejscem pojednania miał być właśnie sejm, którego autorytetu nie chciała uznać opozycja. Rokoszanie zaczęli się nawet rozglądać za innym władcą, którym można by zastąpić obecnego króla. Kandydatem na monarchę został książę siedmiogrodzki Gabriel Batory. 24 czerwca 1607 r. pod Jeziorną szlachta wypowiedziała posłuszeństwo Zygmuntowi III Wazie i wydała akt detronizacyjny, który uzasadniała w następujący sposób:


"Praktyki częste o odbieżanie nas i podanie korony w obce ręce zakładaną, jako są o tem przyznawania; prowincje jedne potracono, drugie zaprzedano, […] do prawa de non praestanda uciec – żeśmy się musieli i Zygmuntowi III, panu dotąd naszemu będąc po tak wielu napomnieniach, od niej wedle prawa i wolności naszej wolni, posłuszeństwośmy wypowiedzieli, jakoż i teraz tem teraźniejszym pismem wypowiadamy od dalszych wolnościach swych za pomocą Bożą radzić chcemy".

Co zaś bardziej groteskowe, rokoszanie nie ogłosili jednak bezkrólewia, a sam akt podpisało jednak tylko około 400 osób, z czego zaledwie 12 pochodziło z Litwy.


Dla króla stało się jasne, że zbuntowana szlachta już nie będzie szukała z nim porozumienia. Nie trzeba było długo czekać na reakcję Zygmunta III, który zrewanżował się swoim przeciwnikom politycznym, obwołując ich rebeliantami i wrogami Ojczyzny. Między Zygmuntem III, a rokoszanami próbował jeszcze mediować hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, jednak nic to nie przyniosło. 


Dlatego też, starcie zbrojne stało się nieuniknione. Doszło do niego 5 lipca 1607 r. pod Guzowem, niedaleko Szydłowca. Rokoszanie pod wodzą Janusza Radziwiłła zgromadzili się w liczbie ponad 10 tysięcy żołnierzy i to głównie piechoty. Po stronie królewskiej stało 9 tysięcy piechoty i 3 tysiące jazdy. Armią królewską dowodziło trzech dowódców:  hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz,  hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski i  pisarz polny koronny Jan Potocki.




Zygmunt III, król Polski i wielki książę litewski


Bitwa pod Guzowem okazała się zwycięska dla wojsk królewskich. Rokoszanie zostali pokonani i uciekli z pola bitwy. Rozbici buntownicy wycofywali się na Lublin. Tam, w dniu 11 lipca, podjęto desperacką próbę kontynuowania rokoszu, wydając uniwersał wzywający szlachtę na sejm elekcyjny pod Warszawę na 5 sierpnia. O klęsce idei rokoszu świadczy fakt, że pod Warszawę nikt wówczas nie przyjechał, nawet autor uniwersału, marszałek rokoszowy Janusz Radziwiłł. Oczywiście, rokoszanie nie zaprzestali aktywności politycznej, ale była ona teraz nakierowana na uzyskanie możliwości wycofania się z twarzą i zapewnienia sobie bezkarności za popełniane do tej pory czyny. Wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski po raz kolejny musiał przeprosić Zygmunta III a Janusz Radziwiłł uciekł za granicę i okopał się, kreując na ostatniego strażnika praw, wolności szlacheckich i idei rokoszowych. Decyzja Janusza Radziwiłła o nieprzybyciu pod Warszawę odsunęła go od głównego nurtu wydarzeń w Koronie, a uraza żywiona do Mikołaja Zebrzydowskiego sprawiła, iż emocje wzięły górę nad rozsądkiem i polityczną wnikliwością. Z czołowego lidera opozycji spadł do roli osoby niedoinformowanej. Zygmunt III widocznie nie zamierzał negocjować z nim warunków porozumienia, skoro dawał do zrozumienia, by to senior rodu Radziwiłłów, wojewoda wileński Mikołaj Krzysztof Radziwiłł Sierotka, skłonił młodego księcia do opamiętania. Mikołaj Krzysztof Radziwiłł Sierotka by ułatwić sobie to zadanie, zorganizował zjazd członków rodu w październiku 1607 r. w Nieświeżu, w którym wziął udział także Janusz Radziwiłł. Najwyraźniej podczaszy przekonał uczestników o swoich dobrych intencjach, choć zwrócono uwagę, że „okrom namowy, nie masz jeszcze nic pewnego”. Swoje prawdziwe oblicze Janusz Radziwiłł ujawnił dopiero w listach pisanych do wojewody wileńskiego już po spotkaniu w Nieświeżu. Przede wszystkim Mikołaj Zebrzydowski przedstawiony jest jako wiarołomca czy wręcz zdrajca. Podane warunki uzyskania królewskiego przebaczenia Radziwiłł uznał za hańbiące, niegodne tego, by na nie przystać.  Do osobistych przeprosin Zygmunta III przez Janusza Radziwiłła doszło dopiero w 1611 r., a o które mocno zabiegał kanclerz wielki litewski Lew Sapieha.




Zygmunt III, król Polski i wielki książę litewski


 Mimo iż namawiano Zygmunta III do ostrego rozprawienia się z Mikołajem Zebrzydowskim i resztą opozycji, Król zdecydował się na pokojowe rozwiązanie sprawy i zrezygnował z wymierzenia kar zbuntowanej szlachcie. Ostatecznie Zygmunt III pogodził się z opozycją, ale nie musiał także wycofać się z reform. Sprecyzowano również punkt o prawie do oporu przeciw monarsze.


Rokosz sandomierski był jednym z wielu, ale też jednym z największych rokoszów polskiej szlachty. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni niestety doszło do przelania bratniej krwi. Rokosz Zebrzydowskiego przyczynił się przede wszystkim do znacznego zubożenia mieszkańców Mazowsza. Chłopom odbierano bowiem plony, palono wsie. Rokosz sandomierski sprawił, że Zygmunt III Waza, chcąc czy nie, musiał zgodzić się na utrzymanie wolnej elekcji.


Rokosz sandomierski opóźnił działania króla przeciw Państwu Moskiewskiemu i zmarnotrawił zwycięstwo pod Kircholmem, ponieważ wobec braku uchwał na podatki, żołnierze odmówili dalszej walki. Można powiedzieć, że rokoszanie nieświadomie zadziałali na korzyść Szwecji. Działalność opozycji sprawiła, że Rzeczpospolita była bardziej pasywna na południowym odcinku - rumuńskie księstwa naddunajskie. Można dopatrywać się w nim echa opozycyjnej działalności Jana Zamoyskiego. Sam rokosz nie cieszył się większą popularnością wśród szlachty, o czym świadczy np. niska frekwencja zjazdu pod Lublinem oraz ilość podpisów złożonych pod aktem wypowiedzenia posłuszeństwa Zygmuntowi III. Większość senatorów i ministrów Rzeczpospolitej zdecydowanie poparła króla. W dobie rokoszu Zebrzydowskiego po kraju krążyło wiele pism oraz paszkwili oczerniających władcę, duża ich część pokutowała w historiografii czy publicystyce. Rokosz sandomierski można uznać za ostatni zryw średniej szlachty. Należy jednak pamiętać, że szlachta została zmanipulowana przez magnatów - Mikołaja Zebrzydowskiego, Janusza Radziwiłła, Stanisława Stadnickiego Diabła czy Jana Szczęsnego Herburta - i instrumentalnie użyta do ich własnych celów. Patrząc na wynik rokoszu można stwierdzić, że co prawda Zygmunt III nie umocnił władzy królewskiej, ale szlachta skompromitowała się na swoje własne życzenie. Przykład rokoszu pokazuje, że król wykorzystując wierną mu elitę władzy i poparcie większości szlachty, zdołał wyjść zwycięsko z największego kryzysu politycznego okresu swoich rządów.




BIBLIOGRAFIA:

1. Andrzej Szelągowski, Walka o Bałtyk 1544-1621, Lwów, 1904,

2.  Tadeusz Górski, Dzieje polskiej floty: Od Kazimierza Jagiellończyka do Augusta II Mocnego, Gdańsk, 2008,

3. Kazimierz Lepszy, Dominium Maris Baltici Zygmunta Augusta, Kraków, 1946,

4.  Wacław Odyniec, Dzieje Prus Królewskich 1454-1772, Warszawa, 197,

5. Akta sejmikowe województwa krakowskiego, t. 1, 1572–1620, Kraków 1932,

6. pod red. Ewy Dubas-Urwanowicz i Jerzego Urwanowicza, Wobec króla i Rzeczpospolitej. Magnateria w XVI-XVIII wieku, Kraków 2012

7. Stanisław Płaza, Rokosz Zebrzydowskiego, Kraków, 1989,

8. Alexander Rembowski, Rokosz Zebrzydowskiego: materyały historyczne poprzedzone przedmową i rozprawą pod tytułem Konfederacya i rokosz w dawnem prawie państwowem polskiem, Warszawa, 1893,

9. Henryk Schmitt, Rokosz Zebrzydowskiego, Lwów, 1858

10. Jarema Maciszewski, Wojna domowa w Polsce (1606-1609). Studium z dziejów walki przeciw kontrreformacji, cz. I (Od Stężycy do Janowca), Wrocław, 1960,

11. Stanisław Cynarski, Stronnictwo królewskie w dobie rokoszu Zebrzydowskiego (Próba charakterystyki), „Małopolskie Studia Historyczne”, 7/1965, nr 3/4


Wojna domowa w Norwegii w latach 1130-1240

 Tradycyjnie Harald I Pięknowłosy (Hårfagre) jest uważany za króla, który zjednoczył Norwegię uwieńczoną zwycięską bitwą w Hafrsfjördzie (da...