Relacje między dwoma najpotężniejszymi władcami średniowiecznej Europy, papieżem i cesarzem, były często niezwykle skomplikowane. Toczono spór o pozycję najwyższego duchownego i świeckiego władcy chrześcijańskiego świata. Punktem kulminacyjnym był konflikt papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV (Canossa 1077 r.). Konkordat wormacki z 1122 r. na krótko wygasił ten konflikt. Spór o pierwszeństwo w świecie chrześcijańskim na nowo odżył z chwilą wstąpienia na tron Fryderyka I Barbarossy w 1152 r. Teoretyczne podstawy odnowionej idei uniwersalizmu cesarskiego stworzył najbliższy współpracownik i kanclerz Fryderyka Barbarossy arcybiskup Kolonii Rainald z Dassel. Uważał on, że cesarstwo stanowi najwyższą organizację świata chrześcijańskiego, a rola innych państw, w tym papiestwa, ograniczona jest do roli prowincji wielkiego Imperium. W ten sposób papiestwo zostało zrównane do roli jednego z wielu biskupstw. Rainald z Dassel dowodził, że władza cesarza opiera się na starej rzymskiej zasadzie "quod principi placuit legis habet vigorem", czyli "co podoba się cesarzowi zyskuje moc prawa". Fryderyk Barbarossa przeświadczony o słuszności poglądów swojego kanclerza rozpoczął walkę o rewindykację praw cesarskich. Doprowadziło to do ponownego konfliktu z papieżem.
Otwarty konflikt wybuchł w 1159 r. na tle wyboru nowego papieża. Doszło wówczas do podwójnej elekcji papieskiej. W Kolegium Kardynałów starły się ze sobą dwa stronnictwa: prosycylijskie i antycesarskie z cesarskim. Większość kardynałów w liczbie 23 poparło wybór Aleksandra III a mniejszość procesarska (5 kardynałów) wybrała antypapieża Wiktora IV. Wybuchł otwarty konflikt między Fryderykiem Barbarossą a Aleksandrem III, który w 1160 r. rzucił ekskomunikę na władcę niemieckiego. Nie będziemy się rozwodzić nad przebiegiem zmagań wojennych. Konflikt zakończył pokój zawarty w Wenecji w 1177 r. i to na nim się skupimy.
Jednak zawarcie pokoju nie było takie proste, gdyż polityka w średniowieczu była zdeterminowana przez obowiązującą hierarchię społeczną, tytuły oraz honorami z tym związanymi. Musiały być one przestrzegane, także podczas negocjacji i przy zawieraniu pokoju. Był to swego rodzaju rytuał. W przededniu zawarcia pokoju weneckiego negocjatorzy obu zwaśnionych stron uzgodnili szczegółowy program spotkania papieża i cesarza. Uwzględniał on urzędy jakie piastowali władcy. Miało to na celu zachowanie twarzy przez papieża i cesarza oraz miało pozwolić obu władcom z satysfakcją opuścić Wenecję jako równorzędni partnerzy. Wszystkie etapy spotkania i publicznego pojednania Fryderyka i Aleksandra miały również wymiar symboliczny i pozwalało to na różnego rodzaju interpretacje.
Pierwsza i najważniejsza rzecz to rozwiązanie problemu rzuconej ekskomuniki na cesarza. Zanim Fryderyk mógł pomyśleć o wjeździe do Wenecji i osobistym spotkaniu z papieżem musiał zostać zwolniony z klątwy. Do tego celu wiodła tylko jedna droga: skruszony grzesznik musiał rzucić się na ziemię przed biskupem, który go ekskomunikował i prosić o przebaczenie poprzez publiczne upokorzenie. Nie stanowiło to problemu dla przeciętnego grzesznika, ale taki akt nie był już do pomyślenia dla osoby piastującej urząd cesarza czy też króla. Od czasów pielgrzymki Henryka IV do Canossy władcy coraz częściej unikali tego rodzaju pokuty. Aby Fryderyk Barbarossa nie musiał stawać przed Aleksandrem III jako skruszony bosonogi grzesznik w worku pokutnym, negocjatorzy uzgodnili dość sprytne rozwiązanie. Rozgrzeszenie cesarza oddzielono czasowo i przestrzennie od spotkania z papieżem. Władca zatrzymał się w drodze do Wenecji w miejscowości Lido, gdzie został zwolniony z ekskomuniki przez siedmiu kardynałów.
Druga kwestia do uzgodnienia to ceremonia adventus czyli wjazdu cesarza do Wenecji. Zdejmując z Fryderyka klątwę w Lido rozwiązano również i ten problem. Zgodnie z prawem kanonicznym nikt nie mógł podróżować z osobą ekskomunikowaną. Nikt nie wyobrażał sobie samotnie wiosłującego łodzią do Wenecji cesarza Fryderyka Barbarossy. Dzięki temu cesarz mógł dokonać wspaniałego wjazdu do stolicy republiki Świętego Marka. Władca przybył na bogato zdobionym statku w towarzystwie doży Wenecji Sebastiana Zianiego i patriarchy Akwilei Ulrich II von Treffena oraz książąt i duchowieństwa. Fryderyk Barbarossa przybył na plac Św. Marka rano 24 lipca 1177 r., gdzie jego statek zacumował i na jego przybycie czekał papież Aleksander III. Cesarz w uroczystej procesji udał się do papieża, który siedział na tronie na specjalnie dla niego wybudowanej trybunie.
Trzeci problem to sprawa tego jak ma wyglądać spotkanie obu władców. Była to kwestia najwyższej wagi i zarazem delikatna. Dlatego też, została szczegółowo zaplanowana. Moment ten był szalenie istotny z powodu bardzo długo już utrzymującej się wrogości między nimi. Spotkanie zaplanowano tak, aby każda ze stron zachowała twarz i nie poczuła się upokorzona. Cesarz stanął przed papieżem, który siedział na tronie, zdjął swój czerwony płaszcz, upadł na podłogę, położył się całym ciałem na podłodze i całował papieża w stopy. Gest którego dokonał Fryderyk nie był obowiązkowy, gdyż nie ciążyła już na nim ekskomunika. Był to dobrowolny akt pokory i pobożności. W ten sposób cesarz zademonstrował swoją pokorę i lojalność wobec papieża Aleksandra III. Cesarz zachował się jak pobożny chrześcijanin. Papież pomógł wstać cesarzowi, dał mu pocałunek pokoju i pozdrowił z powodu jego powrotu do wspólnoty osób wierzących słowami "Dobrze, że przyszedłeś synu Kościoła". Dzięki takiej formie spotkania obie strony zachowały twarz, gdyż Aleksander otrzymał publiczne wyznanie winy cesarza, ale Fryderyk zrobił to w formie dobrowolnego gestu osobistej pokory i pobożności. Zdjęcie płaszcza cesarskiego pozwoliło również zachować powagę Imperium, gdyż Fryderyk okazał skruchę jako on sam a nie jako cesarz rzymski.
Cesarz Fryderyk I Barbarossa przed papieżem Aleksandrem III
Następnie Fryderyk Barbarossa zaprowadził Aleksandra do Bazyliki św. Marka, gdzie przy ołtarzu głównym cesarz przyjął błogosławieństwo z rąk papieża. Sam Aleksander poprowadził Mszę Świętą i, zgodnie z Ewangelią, przemówił do zgromadzonego tłumu. Papież wygłosił swoje orędzie po łacińskie do cesarza, które przetłumaczył na język niemiecki patriarcha Akwilei Ulrich II von Treffen. Publiczność śpiewała hymny i dzwoniły dzwony. Po tym cesarz i papież udali się na spoczynek. Fryderyk rezydował w pałacu dożów weneckich a papież mieszkał w pałacu patriarchy. Jeszcze tego samego wieczoru do cesarza przybył posłaniec papieski z cennymi darami, w tym jedzenie w złotych naczyniach. Wymiana darów była znakiem dobrych relacji w średniowieczu. Oczywiście wręczenie darów było dobrze zaplanowaną częścią procesu pojednania. Wśród podarunków było tuczone ciele, które było aluzją do biblijnej przypowieści o synu marnotrawnym. W tym wypadku nawiązanie do cesarza, który powrócił na łono Kościoła.
Kolejny dzień był dalszą częścią aktu pojednania. Zaczęło się od porannej mszy. Kiedy papież przemawiał z ambony do wiernych, cesarz demonstracyjnie podszedł bliżej, aby lepiej słyszeć słowa Aleksandra. W ten sposób cesarz symbolicznie pokazał, że w przyszłości będzie słuchać uważnie słów papieża.
Po odegraniu swojej roli w kościele przyszedł czas na kolejny dość drażliwy moment tzn. cesarza jako papieskiego stratora (masztalerz). Cesarz trzymał strzemiona papieża, tak aby ten mógł dosiąść swojego konia. Następnie Fryderyk prowadził papieskiego konia przez pewien odcinek drogi trzymając go za uzda. W tym celu koń papieża został specjalnie przetransportowany statkiem do Wenecji. Według naocznego świadka i historyka arcybiskupa Romualda z Salerno cesarz prowadził cesarskiego konia przez 40 metrów przez plac św. Marka. Pozostały odcinek drogi do przystani, gdzie czekał statek papież pokonał sam. Papież zwalniając cesarza ze służby w charakterze stratora na tak wczesnym etapie drogi zademonstrował wszystkim obecnym fakt, że status cesarza jest dla niego ważny.
Jeszcze tego samego dnia popołudniu Fryderyk odwiedził Aleksandra w jego prywatnych apartamentach. Tutaj cesarz i papież prowadzili przyjazną rozmowę a nawet żartowali. Akt ten był widoczny dla wszystkich obecnych. Oczywiście to spotkanie nie było przypadkowe, ale również starannie zaplanowanym krokiem w stronę pojednania.
Kilka dni po zawarciu porozumienia pokojowego w Wenecji i po publicznym pojednaniu 1 sierpnia odbył się synod. Papież ponownie pozdrowił cesarza jako "syna marnotrawnego" i przyznał mu zaszczytne miejsce po swojej prawej stronie. Ze swojej strony cesarz wykazał się pokorą godną pobożnego chrześcijanina i dobrowolnie zdjął cesarski płaszcz. Umożliwiło to Fryderykowi nazwanie siebie w wygłoszonej mowie bezpańskim człowiekiem. Dzięki temu nie naruszyło to powagi i godności Cesarstwa. Gest cesarza pozwolił papieżowi dostrzec w nim pokorę, która była wielką zaletą w kontekście spełniającego się pojednania.
Kończąc już, po długich latach konfliktu papież i cesarz ponownie mogli występować jako partnerzy, którzy mogli razem pracować na rzecz rozwiązywania problemów. Zademonstrowali to ponownie 14 sierpnia w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Bazylice św. Marka. Cesarz i papież siedzieli obok siebie w kościele i rzucali razem na ziemię płonące świece. Tym symbolicznym aktem papież ekskomunikował wszystkich łamiących pokój, a cesarz był uznawany za jednego z prawych chrześcijan. Dzień nie był przypadkowy i został mądrze wybrany jako przykład dla innych wiernych. Fryderyk Barbarossa jako pobożny chrześcijanin i członek wspólnoty Kościoła znalazł się na właściwej drodze i to właśnie dzięki pojednaniu z papieżem Aleksandrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz